niedziela, 31 sierpnia 2014

Lody z malinami


A może by tak zrobić lody? Kremowe, słodkie, przełamane kwaskowatą malinową nutą? Tak! To bardzo dobry pomysł!

Lody filadelfijskie z malinami

Do wykonania lodów wykorzystujemy bazę z tego przepisu, dosłodzonej miodem lub dodatkowymi 100g cukru pudru. Do bazy dodajemy 300g wystudzonych malin, usmażonych uprzednio na patelni bez dodatku cukru. 

czwartek, 28 sierpnia 2014

Pavlova z malinami




Czy u was też się zdarza, że sprawdzona, dobrze znana potrawa nie chce współpracować w najmniej odpowiednim momencie? 
U mnie tak właśnie było! I to z bezą! wieczorem do baaardzo późna czuwałam w kuchni susząc moją perfekcyjnie ubitą bezę nawet dłużej niż zazwyczaj, aby na pewno się udała. Rano pojechałam na targ, kupiłam owoce, które mimo założenia wcale nie okazały się kwaśne. Czy ktoś z Was jadł w lecie słodkie mandarynki? Albo czy twarde jak kamień kiwi zaskoczyło Was bezwstydną słodyczą? Czułam, że tego dnia wydarzy się coś jeszcze.... i tak właśnie było, beza suszona w piekarniku przez bite 4 godziny- niezwykle krucha i pięknie błyszcząca z zewnątrz po podniesieniu z blachy ujawniła całą swoją miękką i chybotliwą zawartość. Rzut oka na zegarek- zostały 4 godziny do przyjścia gości. Owoce i krem gotowe. Beza  w powijakach, a ja w rozpaczy. Pozbierałam się w sobie, przy pomocy blendera ponownie ubijałam bezę. wstawiłam do piekarnika. Usmażyłam maliny bez dodatku cukru- przynajmniej one mnie nie zawiodły i były kwaśne. Poruszałam się po kuchni z godną podziwu szybkością. W końcu gdy już koniecznie musiałam wyjąć beze z piekarnika* nie odważyłam się jej przekroić. Położyłam ją na ozdobnym talerzu, rozsmarowałam krem, następnie wyłożyłam zasmażone maliny oraz ułożyłam na wierzchu zgrabną kompozycję ze zdradziecko słodkich owoców. 
Koniec końców gościom beza smakowała. Jej nie do końca wysuszony środek robił furorą, a ja starałam się przemilczeć fakt, iż znalazł się on w bezie przypadkiem z powodu wyższej konieczności.


Przepis na bezę i krem znajdziecie tutaj.

Do dekoracji wykorzystałam:
2 kiwi
listki z 1 dużej mandarynki pozbawione białych skórek
maliny
oraz maliny smażone bez cukru- najkwaśniejsze z możliwych:)




*gości zaprosiłam na obiad a kurczak na blacie czekał spokojnie na włożenie do piecyka

środa, 27 sierpnia 2014

Co nieco o pieczeniu w soli- Dorada

Od pewnego czasu chodziły za mną takie ryby. Słyszałam o nich w radiu, widziałam jak pieką się w telewizyjnym studiu, wspominała o nich ciocia, która przyszła do mnie z wizytą. Zgłębiłam zatem temat od strony czysto teoretycznej, przygotowałam listę* i wybrałam się na zakupy. W moim koszu wylądowały dwie piękne Dorady. Niestety odnalezienie gruboziarnistej soli, pomimo przetrząśnięcia wszystkich sklepów w okolicy, okazało się niewykonalne. Chcąc, nie chcąc, kręcąc lekko nosem, zaopatrzona w kilogram zwykłej morskiej soli i dwie ryby ruszyłam do domu aby przygotować CUD-obiad. 

Moje Dorady wstępnej obróbki nie wymagały. Profilaktycznie postanowiłam je tylko wypłukać pod bieżącą wodą i osuszyć papierowym ręcznikiem. Posypałam kolorowym pieprzem, do środka włożyłam kilka suszonych pomidorów, już sięgałam po solniczkę... ale zaraz! Po co? Ułożyłam moje ryby na blaszce pokrytej grubą warstwą soli, a następnie zasypałam jeszcze grubszą warstwą soli, tak aby nie wystawał nawet najmniejszy kawałek płetwy. Delikatnie wstawiłam ciężką blachę do piekarnika nagrzanego do 180 stopni Celsjusza i czekałam.

Najpierw z piekarnika począł wydostawać się niepokojący przykry zapach- prawie jak ten który wydzielała suszona ryba, która mój Brat przywiózł z Norwegii. Później Mąż zasiał ziarnko niepokoju pytając czy Dorady były na pewno świeże. W głowie układałam plan B, z serii: co podać mięsożercy na obiad gdy wszystko jest w zamrażalniku. Jakby tego było mało, sól, w której piekła się ryba zaczęła zabarwiać się na żółtobrunatny kolor. Otworzyłam okno i włączyłam odświeżacz powietrza- za chwilę goście mają wpaść na herbatę. Jak ja się pozbędę z domu tej suszonej ryby!


Po 30 minutach, piekarnik zadzwonił. Razem z Mężem pochyliliśmy się nad blachą, wąchając solną bryłę*, o dziwo sama w sobie niczym nie pachniała. Pomyślałam: Rozbijamy! Jakież było nasze zdziwieni gdy po dotarciu do środka ukazała się naszym oczom piękna parująca ryba, z lekko pergaminową skóra ukrywającą pod sobą miękkie, soczyste i niezwykle aromatyczne mięso, którego smak niczym nie przypominał wydzielanych na początku pieczenia zapachów.   

Zakochaliśmy się, zarówno my jak i goście, którzy zawitali do nas w momencie gdy zachwyceni pochylaliśmy się nad zakopanymi jeszcze w soli Doradami.



Polecam jak najbardziej ten sposób przyrządzania. Niezwykle łatwy, efektowny i prawie bezobsługowy (jeśli mamy już sprawione ryby). 

Pozwolę sobie jednak przedstawić...

...Kilka uwag na temat pieczenia w soli:

- koniecznie znajdźcie gruboziarnistą sól, albo chociaż najbardziej gruboziarnistą ze wszystkich mielonych wariantów dostępnych w sklepie. Unikniecie dzięki temu niemiłej niespodzianki, gdy pozostała sypka sól oblepi środka waszej pysznej ryby.

-jeśli zamierzacie piec rybę, a jesteście wrażliwi na zapachy otwórzcie okna lub włączcie wentylacje

-jeśli zamierzacie zaserwować to danie gościom, postarajcie się aby nie dotarł do nich zapach początkowej fazy pieczenia, gdyż co wrażliwsi mogą zrezygnować z podawanej przez Was kolacji.

- ryb przed pieczeniem nie trzeba niczym przyprawiać, jednak suszone pomidory stanowiły miłą niespodziankę i ciekawe dopełnienie smaku potrawy.



* szumnie powiedziane, ot dwie pozycje- ryba i gruboziarnista sól.
** w głębi duszy zastanawiałam się czy wyrzucić ją od razu, czy ryzykować rozbicie skorupy.


Dorady w soli
(porcja dla 2 osób)

2 dorady
kilka kawałków suszonych pomidorów
pieprz
1 kg soli

Postępować jak wyżej. Piec 30-40 minut w 180 stopniach bez termoobiegu. Podawać z pieczonymi batatami, ziemniakami lub brązowym ryżem.


Smacznego!

Kruche babeczki

Dziś rano wychodząc do pracy założyłam polar i ciepłe jesienne buty. Chłodne dni, zimny wiatr i wszechobecna wilgoć, czyżby jesień przyszła w tym roku wcześniej?
Dla takiego zmarzlucha jak ja niespodziewany koniec lata jest jak zabranie małemu dziecku wielkiego kolorowego lizaka. Mogę tupać i płakać, ale czy pogoda mnie posłucha? 
Tymczasem aby poradzić sobie z wszechogarniającym chłodem szukam w domu najcieplejszego kąta. Dziękuję w duchu za małą kuchnie, a w  piekarniku upatruję sobie nowego najlepszego przyjaciel.
Skoro teraz jest mi tak zimno, o zgrozo, co będzie zimą! 


Kruche babeczki*

12 dag masła
10 dag mąki krupczatki 
8 dag cukru pudru

Na stolnicy usypuję kopczyk z mąki i cukru, dorzucam zimne masło posiekane na małe kawałki i wyrabiam ciasto. Gdy składniki dokładnie wymieszają się ze sobą formuję z ciasta kulę i owijam folią spożywczą i wkładam do lodówki na 1 godzinę. 
Schłodzone ciasto rozwałkowuję na cienki placek (około 3mm) i dużą szklanką wykrawam koła. Ciasto układam w wysmarowanych masłem foremkach i wstawiam do piekarnika nagrzanego do 180 stopni Celsjusza. Piekę około 15 minut, aż się zezłocą.

Podaję je z dżemami, kremami, bitą śmietaną. Hitem są u mnie babeczki z plastrami banana i czekoladową polewą**.

Na zdjęciu babeczki z waniliową ricottą (ricotta+ ekstrakt z wanilii +cukier wg uznania), brzoskwiniami Paraguayo i malinami, posypane odrobiną cukru pomarańczowego.

Bardzo często piekę babeczki gdy mam "zbyt dużo wolnego czasu". Schowane w pudełkach dzielnie oczekują na swój czas. Nie tracą świeżości, nie miękną, a zawsze tuż przed podaniem można je lekko podgrzać w piekarniku i zaskoczyć niespodziewanych gości ciepłym wypiekiem.  



* Moja rodzina to prawdziwi pożeracze babeczek, dlatego zawszę piekę na raz przynajmniej 5 porcji. 
** Znikają zanim zdążę wrócić do kuchni z aparatem, czyżby nie lubiły pozować do zdjęć? 

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Wakacje i konfitura z czarnej porzeczki

Rozpoczął się kolejny tydzień pracy. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze nie całe 2 tygodnie temu co rano spacerowałam po Lubelskich wsiach, obserwując jak budzą się ze snu. Przemierzając kilometry polnych ścieżek docierałam nad ukryte wśród łanów zbóż jeziora. Budziłam śpiących na pomostach wędkarzy i z zachwytem obserwowałam jak wyciągają z wody sieci z rybami. Gdy wracałam, polną drogą spieszył spóźnialski, ciągnąc łódź za swoim rowerem. Tu i tam z szuwarów wypływały kaczki, a ja karmiłam młode łabędzie w nadziei, że ich rodzice nie będą mieli nic przeciwko. 

Urzeczona krajobrazem tak odmiennym od tego w którym przyszło mi żyć na co dzień całą sobą chłonęłam zapachy i dźwięki otaczającej przyrody. Zrobiłam wiele zdjęć, aby zachować te miejsca na dłużej. 



Z tej porannej podróży zawsze z radością wracałam do pięknego ogrodu, ukrytego wśród płaczących wierzb i tataraku, na pyszne śniadanie ze swojską wędliną, miejscowymi warzywami i tą wspaniała porzeczkową konfiturą o której nie mogę zapomnieć. Niestety nie mogłam przywieźć ze sobą ani jednego słoika. W zamian mam przepis i nadzieję, że porzeczek w następnym sezonie nie uda mi się przegapić. 



Konfitura porzeczkowa
1kg porzeczek
1,4 kg cukru
1,75 szkl wody

Owoce przebrać, oderwać szypułki, umyć i osuszyć. Następnie zalać na kilka minut gorącą wodą (skróci to znacznie czas smażenia). Wodę ugotować z cukrem. Owoce zalać syropem i kilkakrotnie w kilkugodzinnych odstępach doprowadzić do wrzenia. Przełożyć do wyparzonych słoików. Pasteryzować przez około 15minut.



Żałuję, że tak krótko mogłam rozkoszować się tymi porannymi spacerami. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś powrócę w tamte strony by z sentymentem powitać jeziora przesłonięte firankami tataraków i rozsiane wśród zbóż sosnowe bory z dywanem z mchów. 




  




czwartek, 21 sierpnia 2014

Szybko i smacznie- Tzatziki

Zbliża się weekend, niektórzy szczęśliwcy mają jeszcze urlop. Może pogoda pozwoli nam w końcu odetchnąć, wyjść z domu, rozpalić ogień i cieszyć się latem... Marząc o słonecznej sobocie przedstawiam kolejny po sałatce pomidorowej, niezwykle łatwy w wykonaniu, niezbędnik grillowy. Tzatziki!


Potrzebne nam będą:

ogórki- najlepiej świeże prosto z działki- 3 duże lub kilka mniejszych
jogurt grecki- 1 duże opakowani 400g
ząbek czosnku- albo i dwa
oliwa z oliwek
sól, pieprz,
łyżka octu,
kilka listków świeżej mięty

Ogórki ścieram na tarce o małych oczkach, lekko solę i po paru minut odciskam sok. Mieszam z jogurtem, dodaję ocet, przeciśnięty przez praskę czosnek oraz roztarte liście mięty i łyżkę oliwy z oliwek. Doprawiam do smaku solą i pieprzem.





Czasem serwuję jako dodatek do grillowanych smakołyków, zjadam w towarzystwie kanapki z szynką lub solo jako lekką przekąskę. 

czwartek, 14 sierpnia 2014

Zupa grzybowa z ryżem i kurczakiem

Upalny dzień, centrum miasta, tłum i wiele spraw do załatwienia... Po szalonym przedpołudniu czekało mnie jeszcze bardziej pracowite popołudnie.

Otworzyłam drzwi chłodnego domu, miedzy nogami prześliznął się pies. Zanim zdążyłam zareagować już spoglądał na mnie ze swojego posłania. Nie oponowałam, w ogrodzie było za ciepło nawet dla niego. Już po drodze ułożyłam w głowie listę najpilniejszych rzeczy do zrobienia, recytując pod nosem całą litanię zgrabnie przeszłam do jej realizacji.

Posprzątałam kuchnie, rozpakowałam zakupy, wyjęłam z lodówki grzyby... Gdzieś pomiędzy punktem 3 a 5 zadzwonił telefon, który zburzył tak pieczołowicie ułożony plan działania. Zatopiona w kucharskich książkach obierałam, smażyłam, gotowałam, próbując jednocześnie prowadzić konstruktywną konwersację z obserwującym to całe zamieszanie gościem, dobrze, że był wyrozumiały. Efektem tej karkołomnej gimnastyki była pięknie pachnąca,  ale niestety bardzo gorącą zupę, którą zaserwowałam Chłopakom na obiad... Chcecie o niej posłuchać?

Zupa grzybowa z ryżem i kurczakiem

1 łyżka oliwy z oliwek
1 cebula
3 ząbki czosnku
200g ryżu
200ml białego wina
200g grzybów leśnych (lub pieczarek)
1 pierś z kurczaka
2 litry bulionu drobiowego
sól, pieprz
parmezan

Na rozgrzaną patelnie wlałam łyżkę oliwy i zeszkliłam drobno posiekany czosnek i cebulę. Dodałam ryż, wymieszałam aby dokładnie pokrył się oliwą, następnie wlałam wino i smażyłam do czasu wchłonięcia całego płynu przez ryż. Ryż wrzuciłam do bulionu, w którym wcześniej ugotowałam pierś z kurczaka, doprowadziłam do wrzenia i gotowałam przez kolejne 15minut. Na patelni podsmażyłam grzyby, po czym dorzuciłam je do bulionu. Doprawiłam solą i pieprzem i gotowałam jeszcze przez 5 minut. Pierś rozszarpałam na drobne kawałki. Każdą porcję zupy posypałam odrobiną tartego parmezanu. 


poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Trufelki czekoladowe

Wielkie pakowanie trwa! Odliczamy już nie dni, a godziny do wyjazdu na wymarzony urlop. Będziemy odpoczywać, pływać w jeziorach, łowić ryby i przemierzać rowerem szlaki wschodniej Polski. Pogoda podobno zagwarantowana. Zobaczymy;).

Pomiędzy pakowaniem jednej a drugiej walizki zrobiliśmy sobie przerwę na coś pysznego. Jeśli jesteście tak jak my wielkimi wielbicielami czekolady koniecznie powinniście wypróbować ten przepis (odnaleziony na stronie Kwestiasmaku i delikatnie zmodyfikowany)

Trufelki czekoladowe

100 g dobrej gorzkiej czekolady  70%
50g mlecznej czekolady
50g śmietany kemówki
3 łyżki likiery Baileys
1 łyżka miodu
1 łyżeczka kawy rozpuszczalnej.
kakao do obtoczenia

Czekoladę połamałam na kawałki i rozpuściłam w kąpieli wodnej. Następnie dodałam pozostałe składniki i dokładnie wymieszałam. Masę przelałam do pojemnika i wstawiłam na noc do lodówki. Gdy masa stężała łyżeczką wyjmowałam porcję czekolady, które następnie obtoczyłam w kakao. Trufle należy przechowywać w lodówce.




sobota, 2 sierpnia 2014

Po prostu pomidory

Czasem się spieszę.
Czasem chcę poczuć smaki lata.

Czasem goście pojawiają się znienacka.
Czasem nie mam ochoty na pracochłonne przekąski.
Czasem mniej- znaczy więcej. Wtedy robię taką właśnie sałatkę...



Sałatka z pomidorów i cebuli

3 duże pomidory
1 cebula
oliwa z oliwek
sól, pieprz


Pomidory kroję w kostkę. Drobno siekam cebulę. Dodaję odrobinę oliwy z oliwek. Mieszam wszystko w jednej misce. Doprawiam do smaku solą i pieprzem. Sałatka gotowa!