Czy w ciepły, słoneczny i całkiem wiosenny poniedziałek, gdy wracając do domu w okularach przeciwsłonecznych wystawiałam do słońca spragnioną promiennych pieszczot mordkę mogłam przypuszczać, ze we wtorek nadciągną ciemne chmury? Oczywiście, że nie...
Z nieskrywaną radością krzątałam się w sadzie, obserwując pierwsze pączki na czereśni- och, już niedługo puści liście!- wzdychałam naiwnie...
Czy smarując ogrodniczą pastą tylce po odciętych gałęziach na naszych dębach mogłam sądzić, że za dwa dni, środowy deszcz najprawdopodobniej spłucze wszystko co z taką pieczołowitością wcierałam w poranione drzewa? Ależ, skąd...
Czy z zaciekawieniem zerkając jak się ma moja piękna lawenda, zimująca spokojnie pod kopczykiem świerkowych gałęzi, przypuszczałabym, ze prognozy pogody będą jeszcze wieszczyć śnieg na ten rok? Hmmmm.... W tym akurat przypadku coś cicho szeptało mi do ucha aby jeszcze jej nie odkrywać....
Mimo przestróg, zasłyszanych przeze mnie przy lawendowej kupce gałęzi, wraz z Mężem rozpoczęliśmy snucie wielkich planów, na całkiem niedaleką przyszłość. Ocenialiśmy jak długo jeszcze centralną część ogrodu będzie pokrywała ta topniejąca, w niezwykłym tempie, łata śniegu. (skoro topnieje tak szybko, znaczy, że do końca tygodnia pozostanie jedynie wspomnieniem!) Wypatrzyliśmy już nawet pierwszą zieleniejącą się kępę trawy i wytyczyliśmy ogrodzenie.
Do godziny zero coraz bliżej, jednak wciąż daleko... Może zamiast wyczekiwać w napięciu powinniśmy raczej cieszyć się ciszą, spokojem i przesypianymi nocami? Nie mamy pewności jak na to wszystko zareaguje nasz pies. A co, jeżeli nie będzie chciał sypiać w domu? Jeżeli będzie spędzał noce w ogrodzie? A jeżeli, o zgrozo(!), będzie budził sąsiadów I NAS?
Zegar tyka, godzina zero zbliża się nieubłaganie, ALE powoli... A my ignorując przebłyski zdrowego rozsądku, snujemy idylliczne plany, o wygodnym hamaku, powolnym pykaniu fajki, słomkowym kapeluszu i nicnierobieniu w cieniu naszej prywatnej namiastki lasu... Wreszcie nie trzeba będzie kosić trawnika...................
Pogrążona w tych pięknych rozmyślaniach mam zamiar smażyć dzisiaj pomarańczowe konfitury. Mam nadzieję, że przyprowadzę nimi do domu trochę słońca... Odezwę się gdy usmażę:)!
środa, 25 lutego 2015
czwartek, 12 lutego 2015
Unikać paczków, unikać pączków, unikać pączków!
Unikać paczków, unikać pączków, unikać pączków!
Wbijam sobie od rana do głowy jak mantrę.
W sumie, to nawet ich nie lubię. Są tłuste i nadmuchane, ulipkowaty lukier klei się do palców, a wypływająca z każdej strony konfitura z różą też nigdy nie była moją ulubioną. Na dodatek sklepowe w tłusty czwartek to nawet nie pączki- tylko masówka nie najlepszej jakości bo... Tak czy inaczej, ludzie kupią.
Unikać pączków, unikać pączków, unikać pączków.....
Co mi z tej wyliczanki, skora popołudniu jadę do Mamy, a ona jak co roku poda górę ciepłych, złotych kulek, delikatnie oprószonych pudrem, z domową śliwkową konfiturą w środku...
Unikać pączków, unikać pączków, unikać pączków....
Co mi tam... Wezmę jednego:)
Wbijam sobie od rana do głowy jak mantrę.
W sumie, to nawet ich nie lubię. Są tłuste i nadmuchane, ulipkowaty lukier klei się do palców, a wypływająca z każdej strony konfitura z różą też nigdy nie była moją ulubioną. Na dodatek sklepowe w tłusty czwartek to nawet nie pączki- tylko masówka nie najlepszej jakości bo... Tak czy inaczej, ludzie kupią.
Unikać pączków, unikać pączków, unikać pączków.....
Co mi z tej wyliczanki, skora popołudniu jadę do Mamy, a ona jak co roku poda górę ciepłych, złotych kulek, delikatnie oprószonych pudrem, z domową śliwkową konfiturą w środku...
Unikać pączków, unikać pączków, unikać pączków....
Co mi tam... Wezmę jednego:)
niedziela, 8 lutego 2015
Kołocz z serem
Beskidy utonęły pod warstwą białego puchu, a wirujące w powietrzu tumany śniegowego puchu przesłoniły świat. Okutani w ciepłe kurtki, wysokie buty, szale i rękawiczki brnęliśmy przez zamieć z koszyczkiem ciepłego ciasta. Niczym Czerwone kapturki w baśni o Królowej Śniegu. Na szczęście wilka prowadziliśmy na smyczy...
Kołocz z serem
Ciasto:
4 szklanki mąki krupczatki
1,5 szklanki cukru
200g masła
2jaja
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
szczypta soli
Ser:
500g niemielonego pełnotłustego twarogu
4 żółtka
1 szklanka cukru
2 łyżki kwaśnej śmietany
skórka starta z 1 cytryny
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
Ciasto:
Z mąki, cukru i proszku do pieczenia usypać kopczyk, w sam środek wbić jaja, wkroić plastry masła, dodać ekstrakt z wanilii i szczyptę soli. Wszystkie składniki ciasta dokładnie zagnieść. Wstawić na godzinę do lodówki. Połowę ciasta rozwałkować na grubość około 3-4mm. przełożyć na dużą blachę, wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i podpiec na złoty kolor.
Ser:
Żółtka utrzeć z cukrem na puch, nie przerywając ucierania dodawać po łyżce twarogu, śmietanę skórkę z cytryny oraz ekstrakt z wanilii. Gładką masę serową wyłożyć na podpieczone ciasto. Na warstwę sera układamy "skubane" kawałki ciasta.
Pieczemy 40 minut w 180 stopniach Celsjusza.
Smacznego!!

Ciasto:
4 szklanki mąki krupczatki
1,5 szklanki cukru
200g masła
2jaja
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
szczypta soli
Ser:
500g niemielonego pełnotłustego twarogu
4 żółtka
1 szklanka cukru
2 łyżki kwaśnej śmietany
skórka starta z 1 cytryny
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
Ciasto:
Z mąki, cukru i proszku do pieczenia usypać kopczyk, w sam środek wbić jaja, wkroić plastry masła, dodać ekstrakt z wanilii i szczyptę soli. Wszystkie składniki ciasta dokładnie zagnieść. Wstawić na godzinę do lodówki. Połowę ciasta rozwałkować na grubość około 3-4mm. przełożyć na dużą blachę, wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i podpiec na złoty kolor.
Ser:
Żółtka utrzeć z cukrem na puch, nie przerywając ucierania dodawać po łyżce twarogu, śmietanę skórkę z cytryny oraz ekstrakt z wanilii. Gładką masę serową wyłożyć na podpieczone ciasto. Na warstwę sera układamy "skubane" kawałki ciasta.
Pieczemy 40 minut w 180 stopniach Celsjusza.
Smacznego!!
sobota, 7 lutego 2015
ZapiskiMłodejŻony na Facebook'u
Od dzisiaj, a właściwie od wczoraj ZapiskiMłodejŻony pojawiły się również na Facebook'u. Poza przepisami publikowanymi na blogu, będą się tam pojawiać ciekawe linki i informacje wyszperane z przepastnych otchłani internetu.
Może i tam znajdziecie coś dla siebie. Zapraszam!
piątek, 6 lutego 2015
Ciasto potrójnie czekoladowe
W piątkowy wieczór lubię zasiąść w miękkim fotelu, otulić ciepłym pledem i głęboko pogrążyć w lekturze kucharskich książek. Godzinami mogę poszukiwać pysznego deseru, którym będziemy się delektować przez te dwa cudowne dni. Oglądam zdjęcia słodkich wypieków i wyobrażam sobie ich smak. Gdy zdarzy się, że patrząc na fotografię prawię czuję jego smak, nie szukam dalej!
Ciasto potrójnie czekoladowe
(przepis na małą tortownice)
Ciasto:
100g margaryny
100g cukru
100g mąki
50g gorzkiej czekolady
2 łyżki kawy rozpuszczalnej
2 jaja
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki powideł śliwkowych
sok z połowy cytryny
Mus ciemny:
100g masła
100g czekolady mlecznej
100g cukru
3 jaja
1 łyżka kakao
3 1/2 łyżeczki żelatyny w proszku
20ml wody
40ml likieru kawowego
Mus biały:
100g masła
100g białej czkolady
100g cukru
3 jaja
3 1/2 łyżeczki żelatyny w proszku
20ml wody
40ml nalewki śliwkowej
do dekoracji starta gorzka czekolada.
Ciasto:
Margarynę rozpuścić w rondelku na wolnym ogniu, dodać cukier i kawę, mieszać, aż do połączenia składników. Czekoladę połamać w kostki, wrzucić do rondelka, roztopić i dokładnie wymieszać z pozostałą zawartością. 2-3 łyżki masy przełożyć do szklanki. Do pozostałej części przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia i wbić 3 żółtka. Całość utrzeć na gładką masę. Białka ubić na sztywną pianę, delikatnie wymieszać z masą czekoladową. Przełożyć do wysmarowanej masłem tortownicy, wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec około 20 minut. Masę czekoladową pozostawioną w szklance wymieszać z dwoma łyżkami powideł śliwkowych. Przestudzone ciasto skropić sokiem z cytryny i posmarować masą ze szklanki.
Mus ciemny:
Czekoladę łamiemy w kostki, umieszczamy w rondelku razem z masłem i topimy. Żółtka ubijamy z kakao na sztywną pianę i mieszamy z przestudzoną czekoladą. Żelatynę mieszamy z 20ml wody, następnie dodajemy likier kawowy i podgrzewamy. Białka ubijamy na sztywną pianę stopniowo dodając cukier, następnie dodajemy przestudzoną masę czekoladową i rozpuszczoną w likierze kawowym żelatynę. Mus wylewamy na ciasto, wyrównujemy powierzchnię i wkładamy do lodówki na około 2 godziny.
Mus biały:
Czekoladę łamiemy w kostki, umieszczamy w rondelku razem z masłem i topimy. Żółtka ubijamy na sztywną pianę i mieszamy z przestudzoną czekoladą. Żelatynę mieszamy z 20ml wody, następnie dodajemy nalewkę śliwkową i podgrzewamy. Białka ubijamy na sztywną pianę stopniowo dodając cukier, następnie mieszamy z przestudzoną masą czekoladową i rozpuszczoną w nalewce żelatyną. Mus biały wylewamy na sztywną warstwę musu ciemnego, wyrównujemy powierzchnię i wkładamy na noc do lodówki. Wierzch posypujemy startą na grubych oczkach ciemną czekoladą.
Przepis pochodzi z magazynu "mojeGotowanie" - Słodkie klimaty
Miłego weekendu!

(przepis na małą tortownice)
Ciasto:
100g margaryny
100g cukru
100g mąki
50g gorzkiej czekolady
2 łyżki kawy rozpuszczalnej
2 jaja
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki powideł śliwkowych
sok z połowy cytryny
Mus ciemny:
100g masła
100g czekolady mlecznej
100g cukru
3 jaja
1 łyżka kakao
3 1/2 łyżeczki żelatyny w proszku
20ml wody
40ml likieru kawowego
Mus biały:
100g masła
100g białej czkolady
100g cukru
3 jaja
3 1/2 łyżeczki żelatyny w proszku
20ml wody
40ml nalewki śliwkowej
do dekoracji starta gorzka czekolada.
Ciasto:
Margarynę rozpuścić w rondelku na wolnym ogniu, dodać cukier i kawę, mieszać, aż do połączenia składników. Czekoladę połamać w kostki, wrzucić do rondelka, roztopić i dokładnie wymieszać z pozostałą zawartością. 2-3 łyżki masy przełożyć do szklanki. Do pozostałej części przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia i wbić 3 żółtka. Całość utrzeć na gładką masę. Białka ubić na sztywną pianę, delikatnie wymieszać z masą czekoladową. Przełożyć do wysmarowanej masłem tortownicy, wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec około 20 minut. Masę czekoladową pozostawioną w szklance wymieszać z dwoma łyżkami powideł śliwkowych. Przestudzone ciasto skropić sokiem z cytryny i posmarować masą ze szklanki.
Mus ciemny:
Czekoladę łamiemy w kostki, umieszczamy w rondelku razem z masłem i topimy. Żółtka ubijamy z kakao na sztywną pianę i mieszamy z przestudzoną czekoladą. Żelatynę mieszamy z 20ml wody, następnie dodajemy likier kawowy i podgrzewamy. Białka ubijamy na sztywną pianę stopniowo dodając cukier, następnie dodajemy przestudzoną masę czekoladową i rozpuszczoną w likierze kawowym żelatynę. Mus wylewamy na ciasto, wyrównujemy powierzchnię i wkładamy do lodówki na około 2 godziny.
Mus biały:
Czekoladę łamiemy w kostki, umieszczamy w rondelku razem z masłem i topimy. Żółtka ubijamy na sztywną pianę i mieszamy z przestudzoną czekoladą. Żelatynę mieszamy z 20ml wody, następnie dodajemy nalewkę śliwkową i podgrzewamy. Białka ubijamy na sztywną pianę stopniowo dodając cukier, następnie mieszamy z przestudzoną masą czekoladową i rozpuszczoną w nalewce żelatyną. Mus biały wylewamy na sztywną warstwę musu ciemnego, wyrównujemy powierzchnię i wkładamy na noc do lodówki. Wierzch posypujemy startą na grubych oczkach ciemną czekoladą.
Przepis pochodzi z magazynu "mojeGotowanie" - Słodkie klimaty
Miłego weekendu!
czwartek, 5 lutego 2015
Pasztet drobiowy
Kupując pasztet w puszce, lub nawet pięknym pękatym słoiczku z ozdobną etykietką, nie mamy pewności jakie tajemnice skrywa jego zawartość. Dokładnie wczytując się w opis na opakowaniu producent w dość zawoalowany sposób mówi, że w środku możemy znaleźć mięso wołowe, wieprzowe, drobiowe, oddzielone mechanicznie, oraz stabilizatory, regulatory, spulchniacze i wiele innych sztucznych substancji chemicznych, o których wiemy tylko tyle, że nie koniecznie są zdrowe. Jednak co zrobić gdy przychodzi nam ochota na pasztet? Czasem potrafi się taka przyczepić, dręczy, męczy, a my wiemy, że niezaspokojona nie odejdzie.
Ja w takich chwilach gotuję rosół. Tak, rosół:)! Taki, który wolno pyrka na wolnym ogniu przez cały wieczór, który potrafi wyleczyć przeziębienie i ogrzać zmarzlucha po zimowym spacerze. Taki rosół koniecznie musi być ugotowany na kurze, albo na kurczaku, a tak się składa, że najszybszy pasztet robi się właśnie z kurczaka:)!
Pasztet drobiowy
1 kg kurczaka (u mnie 4 ćwiartki)
40dag wątróbek drobiowych
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
sól i pieprz do smaku
Mięso z kurczaka gotujemy w osolonej wodzie, lub wykorzystujemy mięso z rosołu. Ważne aby mięso bardzo łatwo odchodziło od kości. Wątróbkę gotujemy w osolonej wodzie przez 10 minut. Cebulę i czosnek koimy w drobną kostkę. Wątróbkę, mięso, czosnek i cebulę wkładamy razem do wysokiego naczynia i miksujemy blenderem na gładką masę. Dodajemy gałkę muszkatołową oraz sól i pieprz. Dokładnie mieszamy. Przekładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia, wyrównujemy powierzchnię i obficie posypujemy mielonym pieprzem. Na dnie piekarnika ustawiamy naczynie z wodą. Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni Celsjusza i wkładamy pasztet na około godzinę.
Po upieczeniu pasztet jest miękki i kremowy, idealnie rozsmarowuje się na kanapkach i wspaniale smakuje.
Smacznego!
Ja w takich chwilach gotuję rosół. Tak, rosół:)! Taki, który wolno pyrka na wolnym ogniu przez cały wieczór, który potrafi wyleczyć przeziębienie i ogrzać zmarzlucha po zimowym spacerze. Taki rosół koniecznie musi być ugotowany na kurze, albo na kurczaku, a tak się składa, że najszybszy pasztet robi się właśnie z kurczaka:)!
Pasztet drobiowy
1 kg kurczaka (u mnie 4 ćwiartki)
40dag wątróbek drobiowych
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
sól i pieprz do smaku
Mięso z kurczaka gotujemy w osolonej wodzie, lub wykorzystujemy mięso z rosołu. Ważne aby mięso bardzo łatwo odchodziło od kości. Wątróbkę gotujemy w osolonej wodzie przez 10 minut. Cebulę i czosnek koimy w drobną kostkę. Wątróbkę, mięso, czosnek i cebulę wkładamy razem do wysokiego naczynia i miksujemy blenderem na gładką masę. Dodajemy gałkę muszkatołową oraz sól i pieprz. Dokładnie mieszamy. Przekładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia, wyrównujemy powierzchnię i obficie posypujemy mielonym pieprzem. Na dnie piekarnika ustawiamy naczynie z wodą. Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni Celsjusza i wkładamy pasztet na około godzinę.
Po upieczeniu pasztet jest miękki i kremowy, idealnie rozsmarowuje się na kanapkach i wspaniale smakuje.
Smacznego!
środa, 4 lutego 2015
Muffiny marchewkowe - pyszne!
Zdrowe i słodkie. Te dwa wyrazy wcale nie muszą być antonimami. Pod warunkiem, że cukru nie będzie zbyt dużo, a towarzyszyć mu będzie jakieś warzywo, w tym akurat przypadku, marchewka. Ręka w górę kto lubi marchewkę? My lubimy!
Muffiny marchewkowe
(12 sztuk)
1,5szklanki mąki
1 szklanka płatków owsianych
1/2 szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
1 szklanka mleka
1 jajo
1/4 szklanki oleju
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
2 duże marchewki
W jednej misce wymieszać, mąkę z proszkiem do pieczenia, płatkami owsianymi, cukrem i cynamonem. W drugiej misce wymieszać mokre składniki mleko, olej, ekstrakt waniliowy, jajo i starte na małych oczkach marchewki. Następnie wymieszać ze sobą zawartość obu misek. Przełożyć do foremek. Piec 20minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni Celsjusza.
Muffiny marchewkowe
(12 sztuk)
1,5szklanki mąki
1 szklanka płatków owsianych
1/2 szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
1 szklanka mleka
1 jajo
1/4 szklanki oleju
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
2 duże marchewki
W jednej misce wymieszać, mąkę z proszkiem do pieczenia, płatkami owsianymi, cukrem i cynamonem. W drugiej misce wymieszać mokre składniki mleko, olej, ekstrakt waniliowy, jajo i starte na małych oczkach marchewki. Następnie wymieszać ze sobą zawartość obu misek. Przełożyć do foremek. Piec 20minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni Celsjusza.
Nieśmiało przypominam, że trwa głosowaniu w konkursie BlogRoku2014! Będzie mi bardzo miło, jeśli zagłosujecie na mojego bloga:)
wtorek, 3 lutego 2015
Blog roku 2014 , głosowanie i "Dzieci niczyje"
Moi
Drodzy mój blog ZapiskiMłodejŻony stratuje w konkursie Blogoku2014.
Właśnie rozpoczęło się głosowanie, w wyniku którego zostanie wyłonione
10 najlepszych blogów. Pomożecie mi? Głosujcie!
Koszt sms'a to 1,23zł z VAT. Głosowanie trwa do 10 lutego do godziny 12.00. Dochód przekazany zostanie na konto fundacji "Dzieci niczyje", która pomaga dzieciom doświadczającym przemocy.
Koszt sms'a to 1,23zł z VAT. Głosowanie trwa do 10 lutego do godziny 12.00. Dochód przekazany zostanie na konto fundacji "Dzieci niczyje", która pomaga dzieciom doświadczającym przemocy.
Każdy Was głos jest na wagę złota!
niedziela, 1 lutego 2015
Zielono mi zimą!
Warzywa z mrożonki nigdy nie kojarzyły mi się z niczym dobrym. Zimą jednak trudno znaleźć coś świeżego, smacznego i zdrowego. Postanowiłam zatem odczarować fasolkę szparagową i przygotować z niej smaczny dodatek do obiadu. Chyba mi się udało...
Fasolka ze słonecznikiem
500g fasolki szparagowej (mrożonej lub świeżej)
5 łyżek ziaren słonecznika
1 duży ząbek czosnku
1 łyżka miodu
3 łyżki oliwy
2 łyżki soku z cytryny
Fasolkę umyć i ugotować (10 minut) w osolonej wodzie. Czosnek przecisnąć przez praskę, wymieszać z miodem, oliwą i sokiem z cytryny. Ziarna słonecznika uprażyć, wymieszać z fasolką i dressingiem.

500g fasolki szparagowej (mrożonej lub świeżej)
5 łyżek ziaren słonecznika
1 duży ząbek czosnku
1 łyżka miodu
3 łyżki oliwy
2 łyżki soku z cytryny
Fasolkę umyć i ugotować (10 minut) w osolonej wodzie. Czosnek przecisnąć przez praskę, wymieszać z miodem, oliwą i sokiem z cytryny. Ziarna słonecznika uprażyć, wymieszać z fasolką i dressingiem.
Subskrybuj:
Posty (Atom)