Pokazywanie postów oznaczonych etykietą do kanapek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą do kanapek. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 5 lutego 2015

Pasztet drobiowy

Kupując pasztet w puszce, lub nawet pięknym pękatym słoiczku z ozdobną etykietką, nie mamy pewności jakie tajemnice skrywa jego zawartość. Dokładnie wczytując się w opis na opakowaniu producent w dość zawoalowany sposób mówi, że w środku możemy znaleźć mięso wołowe, wieprzowe, drobiowe, oddzielone mechanicznie, oraz stabilizatory, regulatory, spulchniacze i wiele innych sztucznych substancji chemicznych, o których wiemy tylko tyle, że nie koniecznie są zdrowe. Jednak co zrobić gdy przychodzi nam ochota na pasztet? Czasem potrafi się taka przyczepić, dręczy, męczy, a my wiemy, że niezaspokojona nie odejdzie. 
Ja w takich chwilach gotuję rosół. Tak, rosół:)! Taki, który wolno pyrka na wolnym ogniu przez cały wieczór, który potrafi wyleczyć przeziębienie i ogrzać zmarzlucha po zimowym spacerze. Taki rosół koniecznie musi być ugotowany na kurze, albo na kurczaku, a tak się składa, że najszybszy pasztet robi się właśnie z kurczaka:)!

Pasztet drobiowy

1 kg kurczaka (u mnie 4 ćwiartki)
40dag wątróbek drobiowych
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
sól i pieprz do smaku

Mięso z kurczaka gotujemy w osolonej wodzie, lub wykorzystujemy mięso z rosołu. Ważne aby mięso bardzo łatwo odchodziło od kości. Wątróbkę gotujemy w osolonej wodzie przez 10 minut. Cebulę i czosnek koimy w drobną kostkę. Wątróbkę, mięso, czosnek i cebulę wkładamy razem do wysokiego naczynia i miksujemy blenderem na gładką masę. Dodajemy gałkę muszkatołową oraz sól i pieprz. Dokładnie mieszamy. Przekładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia, wyrównujemy powierzchnię i obficie posypujemy mielonym pieprzem. Na dnie piekarnika ustawiamy naczynie z wodą. Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni Celsjusza i wkładamy pasztet na około godzinę.
Po upieczeniu pasztet jest miękki i kremowy, idealnie rozsmarowuje się na kanapkach i wspaniale smakuje.


Smacznego!

czwartek, 29 stycznia 2015

Domowy twaróg

Świadomość, że mam w domu coś własnoręcznie przygotowanego, pysznego i domowego zawsze napełniała mnie dumą. Owszem, można pojechać do sklepu po biały ser, ale po co, skoro można go przygotować w domu- na dodatek- w bardzo prosty sposób.
Domowy ser ma lekko słodkawy smak, jeżeli pozwolimy mu spokojnie odciekać na sitku będzie puszysty i aksamitny. Jednym słowem pyszny!

Domowy twaróg

2l świeżego mleka*
400g jogurtu naturalnego
3 łyżki soku z cytryny

Mleko doprowadzamy do wrzenia, jogurt mieszamy z sokiem z cytryny i wlewamy do mleka. Podgrzewamy delikatnie mieszając, zdejmujemy z ognia nim mleko z jogurtem ponownie zacznie się gotować. W tym momencie możemy już zaobserwować, że ser zaczyna się ścinać i oddziela się żółtawa serwatka. Mieszaninę pozostawiamy na pół godziny. Na sitku układamy gazę/ściereczkę i przelewając przez nie mieszaninę odcedzamy ser od serwatki. Pozostawiamy ser na sitku całą noc (najlepiej w lodówce) rano podajemy z chrupiącą bułeczką, racuchami, naleśnikami lub samym miodem;). 

* idealne byłoby wiejskie mleko, prosto od krowy, jednak gdy nie mamy do niego dostępu ser można przygotować z butelkowanego świeżego mleka dostępnego w każdym większym sklepie i delikatesach.

czwartek, 4 grudnia 2014

Chleb maślankowy

Zawsze wzbraniałam się od pieczenia chleba jedynie na drożdżach. Bułki czas od czasu owszem, ale chleb? Takie rozwiązanie nie wchodziło w rachubę. 
Zdarzył się jednak w moim domu pewnego dnia kryzys chlebowy. Wieczorem okazało się, że chlebak świeci pustkami, zakwas w lodówce, a na śniadanie trzeba coś przygotować... Chcąc nie chcąc ratowały mnie jedynie drożdże. W mojej przepastnej księdze odnalazłam przepis na chleb- Maślankowy- (ooo, brzmi ciekawie:)). Zakasałam rękawy i zabrałam się do pracy...
Następnego dnia cieszyłam się jego pachnącą i chrupiącą skórką (mogłabym jeść tylko tą skórkę). Chlebek długo zachował swoją świeżość, nawet po kilku dniach był jeszcze przyjemnie miękki i chrupiący w środku, szkoda tylko, że skórka nie pozostała równie chrupiąca co pierwszego dnia.

Chleb maślankowy
 (wg przepisu Hamelmana)
 

Zaczyn:
150g wody
230g mąki
4g drożdży
10g soli

Gotowe ciasto:
600g mąki
80g otrębów pszennych
30g wody
520g maślanki
10g soli
4g drożdży
zaczyn

Składniki na zaczyn mieszamy dokładnie ze sobą i odstawiamy na 12 godzin w ciepłe miejsce (na całą noc). Rano wszystkie składniki łączymy ze sobą i zagniatamy gładkie ciasto. Przekładamy do keksówki i odstawiamy do wyrośnięcia na 1,5-2 godzin w ciepłe miejsce. Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 230 stopni przez około 40 minut. Jeżeli bochenki zrumienią się zbyt szybko zmniejszamy temperaturę o 10-20 stopni i dopiekamy.
Smacznego!

piątek, 24 października 2014

Malinowy curd



Krzaki malin w sadzie dzielnie opierają się chłodom jesiennych nocy. Nieprzerwanie owocując rodzą już dużo mniejsze, ale o wiele bardziej aromatyczne owoce niż te z początku sezonu. Czasem przynoszą do domu koszyczek tych pachnących cudów i próbuję nacieszyć się ich smakiem jeszcze przez parę dni. Do pierwszych przymrozków. Ten krem na pewno mi w tym pomoże.

Malinowy curd

2 szklanki malin
80 g masła
3/4 szklanki cukru
sok i skórka otarta z 1 cytryny
1 łyżeczka skrobii ziemniaczanej
4 żółtka

Wszystkie składniki mieszamy razem w rondelku z grubym dnem. Ciągle mieszając powoli podgrzewamy*. Gdy masa zgęstnieje, zdejmujemy ją z ognia i przecieramy przez sito do słoiczka. Pozostałe pestki z powodzeniem możemy wykorzystać jako dodatek do kruchych ciasteczek. Przechowujemy do tygodnia.


*Ważne aby nie zaprzestawać mieszania, pozwala ono równomiernie nagrzewać się całej masie, dzięki czemu pyszny krem nie zamieni się w jajecznicę:)

Smacznego!

poniedziałek, 13 października 2014

Krem miodowy

Gdy człowiek jest ciągle zabiegany i wszędzie się spieszy łatwiej dopadają go przeziębienia. A to nie zabrał ze sobą ciepłej kurtki, a to zaufał zdradliwemu ciepłu październikowego słońca pozwolił by go "przewiało", a to w drodze do domu dopadła go jesienna słota i przemókł do suchej nitki. Katar, częste kichanie, ból głowy i ogólne rozdrażnienie, chyba nikt z nas nie lubi tak się czuć. Zamiast faszerować się niezliczonymi środkami na przeziębienie czy podreperowanie odporności postawmy na stare, sprawdzone, a co najważniejsze naturalne antybiotyki. Miód:)!
Dzisiaj przedstawię Wam krem, na który przepis znalazłam przeglądając blog addiopomidory.blogspot.com. W oryginale do kremu dodany został tymianek, jednak jestem przekonana, że takie połączenia smakowe są nie do przejścia dla mojego Męża dlatego postanowiłam pominąć ten składnik.Wy możecie poeksperymentować:). Krem dodaję do ciepłego mleka lub kakao, idealnie sprawdza się jako smarowidło kanapkowe i dodatek do naleśników. Jest słodki, kremowy, a przede wszystkim zdrowy!


Krem miodowy
(jeden mały słoiczek)

160g miodu
50g masła
60g mleka skondensowanego niesłodzonego
opcjonalnie przyprawy: tymianek, cynamon, przyprawa do piernika, imbir

Miód i masło rozpuściłam w rondelku, ciągle mieszając dodałam mleko i gotowałam przez kilka minut, aż do uzyskania kremu o gładkiej, dość gęstej konsystencji. Czas zakończenia gotowania zależy od tego jaki stopień płynności kremu chcemy uzyskać, należy pamiętać, że po wystudzeniu będzie on gęstszy.



środa, 8 października 2014

Domowy karmel

Czym można uszczęśliwić bardzo wymagającego miłośnika słodyczy?
Dobrą czekolada? Banalnie, ale czasem za mało.
Gdy snuje się po domu jak cień, zaglądając w każdy kąt i mrucząć pod nosem "Zjadłbym coś dobrego" nadchodzi czas by zakasać rękawy i przygotować coś specjalnego. Słodkiego, kremowego i przepysznie ciągnącego. Coś czym można smarować wafle, ciasta, polewać naleśniki lub wyjadać łyżeczką prosto ze słoika.
Karmel! Zaspokoi zachcianki każdego łakomczucha:). 

 
Domowy karmel*
 
150g cukru
50g masła
250g śmitanki kremówki
szczypta suszonego imbiru
szczypta soli
1 łyżka aromatu waniliowego

Do szerokiego garnka o grubym spodzie wsypujemy cukier. Podgrzewamy nie mieszając, aż nastąpi proces karmelizacji- cukier stopi się i przybierze złoty odcień (ważne aby warstwa cukru na dnie naczynia byla cienka, wówczas nie przypalimy karmelu). Następnie do garnka z karmelem wlewamy śmietankę z przyprawami i roztopione masło. Nie przestraszmy się gdy mieszana zacznie wrzeć i intensywnie parować, wszstko jest pod kontrolą. Teraz musimy mieszać całość do momentu roztopienia zbrylonego karmelu i uzyskania gładkiej, płynnej masy. Całośc przelewamy do słoiczków, studzimy i przechowujemy w lodówce.


Przepis na drugi krem uwieczniony na zdjęciu pojawi się jutro:)

*na podstawie przepisu ze strony addiopomidory.blogspot.com

niedziela, 7 września 2014

Chleb słonecznikowy na zakwasie




 Upiekłam dzisiaj chleb. Delikatnie kwaśny, puszysty, z pysznie chrupiącą skórką i prażonym ziarnem słonecznika. Dwa spośród czterech bochenków goście porawali zaraz po wyjęciu z piekarnika. Piętkę zjadłam nie smarując jej nawet masłem. Jest niesamowity, a jak pachnie...


Słonecznikowy chleb na zakwasie
Zaczyn:
4 łyżki zakwasu żytniego
140g mąki pszennej
170 gciepłej wody

Gotowe ciasto:
zaczyn
200g mąki żytniej razowej
580g mąki pszennej
400g wody
50g pestek słonecznika
20g soli


4 łyżki dokarmionego 12 godzin wcześniej zakwasu żytniego wymieszałam z wodą i mąką. Odstawiłąm na noc w ciepłe miejsce. Następnie do zaczynu dodałam mąkę, wodę, sól i uprażone wcześniej ziarna słonecznika. Długo wyrabiałam ciasto zanim uzyskałam jednorodną konsystencję. Przełożyłam do miski wysmarowanej oliwą, posypałam ciasto odrobiną mąki, przykryłam ściereczką i odstawiałam w słoneczne miejsce na około 2 godziny. Następnie wyjęłam ciasto z misy i wyrabiałam przez chwilę na stolnicy i ponownie odstwiłam do wyrastania. Po upływie 2 godzin z ciasta uformowałam 2 okrągłe bochenki. Ułożyłam je na kawałkach pergaminu. Wierzch ciasta naciełam w szachownice. Przykryłam ściereczką. Po godzinie umieściłam bochenki na gorącej blaszce i wstawiłam do piekarnika* nagrzanego do 240 stopni. Piekłam 40 minut bez funkcji termoobiegu.


* na dnie piekarnika umieściłam naczynie z wodą aby zapewnić wypiekanym bochenką odpowiednią wilgotność

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Wakacje i konfitura z czarnej porzeczki

Rozpoczął się kolejny tydzień pracy. Aż trudno uwierzyć, że jeszcze nie całe 2 tygodnie temu co rano spacerowałam po Lubelskich wsiach, obserwując jak budzą się ze snu. Przemierzając kilometry polnych ścieżek docierałam nad ukryte wśród łanów zbóż jeziora. Budziłam śpiących na pomostach wędkarzy i z zachwytem obserwowałam jak wyciągają z wody sieci z rybami. Gdy wracałam, polną drogą spieszył spóźnialski, ciągnąc łódź za swoim rowerem. Tu i tam z szuwarów wypływały kaczki, a ja karmiłam młode łabędzie w nadziei, że ich rodzice nie będą mieli nic przeciwko. 

Urzeczona krajobrazem tak odmiennym od tego w którym przyszło mi żyć na co dzień całą sobą chłonęłam zapachy i dźwięki otaczającej przyrody. Zrobiłam wiele zdjęć, aby zachować te miejsca na dłużej. 



Z tej porannej podróży zawsze z radością wracałam do pięknego ogrodu, ukrytego wśród płaczących wierzb i tataraku, na pyszne śniadanie ze swojską wędliną, miejscowymi warzywami i tą wspaniała porzeczkową konfiturą o której nie mogę zapomnieć. Niestety nie mogłam przywieźć ze sobą ani jednego słoika. W zamian mam przepis i nadzieję, że porzeczek w następnym sezonie nie uda mi się przegapić. 



Konfitura porzeczkowa
1kg porzeczek
1,4 kg cukru
1,75 szkl wody

Owoce przebrać, oderwać szypułki, umyć i osuszyć. Następnie zalać na kilka minut gorącą wodą (skróci to znacznie czas smażenia). Wodę ugotować z cukrem. Owoce zalać syropem i kilkakrotnie w kilkugodzinnych odstępach doprowadzić do wrzenia. Przełożyć do wyparzonych słoików. Pasteryzować przez około 15minut.



Żałuję, że tak krótko mogłam rozkoszować się tymi porannymi spacerami. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś powrócę w tamte strony by z sentymentem powitać jeziora przesłonięte firankami tataraków i rozsiane wśród zbóż sosnowe bory z dywanem z mchów. 




  




czwartek, 21 sierpnia 2014

Szybko i smacznie- Tzatziki

Zbliża się weekend, niektórzy szczęśliwcy mają jeszcze urlop. Może pogoda pozwoli nam w końcu odetchnąć, wyjść z domu, rozpalić ogień i cieszyć się latem... Marząc o słonecznej sobocie przedstawiam kolejny po sałatce pomidorowej, niezwykle łatwy w wykonaniu, niezbędnik grillowy. Tzatziki!


Potrzebne nam będą:

ogórki- najlepiej świeże prosto z działki- 3 duże lub kilka mniejszych
jogurt grecki- 1 duże opakowani 400g
ząbek czosnku- albo i dwa
oliwa z oliwek
sól, pieprz,
łyżka octu,
kilka listków świeżej mięty

Ogórki ścieram na tarce o małych oczkach, lekko solę i po paru minut odciskam sok. Mieszam z jogurtem, dodaję ocet, przeciśnięty przez praskę czosnek oraz roztarte liście mięty i łyżkę oliwy z oliwek. Doprawiam do smaku solą i pieprzem.





Czasem serwuję jako dodatek do grillowanych smakołyków, zjadam w towarzystwie kanapki z szynką lub solo jako lekką przekąskę. 

czwartek, 19 czerwca 2014

Pasta z avocado

Oprócz bogactwa składników mineralnych, takich jak potas, witaminy C, E i A, owoc ten zawiera kwas oleinowy, luteinę i zaksantynę. Pomaga w obniżeniu poziomu złego cholesterolu, działa zbawiennie na oczy, reguluje ciśnienie krwi i wspomaga układ nerwowy.  

Pasta z avocado ma w mojej lodówce swoje stałe miejsce. Jej niezwykle kremowa konsystencja, delikatny smak i cudowny kolor sprawiają, iż jest niesamowicie wszechstronna w zastosowaniu. Stanowi idealny zamiennik masła czy margaryny. Smaruje nią kanapki, dodaję do sałatek czy makaronu.

Zróbmy pastę i jedzmy zdrowo!

Pasta z avocado
 

1 dojrzałe avocado
2 łyżki oliwy z oliwek
1/2 łyżeczki soli
sok z połowy limonki


Dojrzałe, koniecznie miękkie* avocado obieramy ze skóry, wyjmujemy pestkę, dodajemy oliwę, sok z limonki i sól. Miksujemy na gładką masę. Przekładamy do szczelnego pojemnika. Przechowujemy w lodówce do 7 dni.

*kiedyś próbowałam wykorzystać nie do końca dojrzały owoc, pomimo długiego miksowania pozostawały grudki, a pasta miała gorzki smak.