wtorek, 21 kwietnia 2015

Milczenie owiec

Miały być nieprzespane noce i niespokojne dni. Częste pobudki i całodniowe zmartwienia. Tymczasem...

W naszym ogrodzie pojawiło się małe owcze stadko. Od 6 dni trzy baranki hasają beztrosko kosząc nasz bardzo obfity trawnik. Jeden jest biały, drugi czarny, a trzeci łaciaty;).

Martwiliśmy się jak na nowych lokatorów zareaguje nasz pies. Byliśmy wręcz pewni, że da nam w kość, że nie będzie chciał sypiać w domu, że będzie szczekał i popiskiwał próbując wymóc na nas umożliwienie mu kontaktu z owcami (kontakt to eufemizm- mam na myśli raczej ciągłe bieganie za kudłatym stadem i przeganianie go do upadłego po całym ogrodzie). Nasze obawy można by było wymieniać jeszcze długo. Mimo to, byliśmy całkowicie uodpornieni na podszepty zdrowego rozsądku. chcieliśmy mieć owce- naturalną, samobieżną i całkowicie ekologiczną kosiarkę do trawy! (taki ukłon w stronę naszego lenistwa i nurtu proEKO:)).

Na szczęście mądry, spokojny i rozważny Ogar, podszedł do całej tej sytuacji z zimną krwią. Nie piszczy. Nie szczeka. Śpi w domu. Czas od czasu zerka tylko obrażony na rogatą trójkę, pozostając w bezpiecznej odległości. Czyżby, któryś z nich przyłożył Majorowi gdy my nie patrzyliśmy?...

Mamy już własny dom z ogrodem. Mamy psa, rybkę i gołębie. Mamy własne stado owiec i plantacje... malin. Gdybyśmy mieszkali w Ameryce powiedziałabym, że to już Ranczo. Ranczo pod Ogarem- a co tam;)!

P.s. skoro słowo się rzekło i jest to blok mniej lub więcej kulinarny, zamieszczam również przepis:).

Jak przełamać lody z owczym stadem
(jedna próba)

jabłka pokrojone w ćwiartki
jędrne marchewki (im młodsze tym lepsze)
kilka buraków
suchy chleb
i kostka soli

Owcze stado, a raczej trójgłowy kudłaty stwór- owce przed zaaklimatyzowaniem się w nowym miejscu poruszały się niczym związane ze sobą- są dość nieufne. Jabłko i buraki należy pokroić w ćwiartki (owce nie potrafią pogryźć ich w całości, a przynajmniej nie od razu), marchewkę wybrać jak najcieńszą, pozostawić w całości. Chleb koniecznie suchy porcjonować racjonalnie. Kostkę soli przybić do pniaka. Podejść na bezpieczną odległość i czekać. Następny ruch należy do owiec...

sobota, 18 kwietnia 2015

Sernik z trzema czekoladami

Gdy delikatna kremowa słodycz białej i mlecznej czekolady rozpływa się w ustach subtelnie łagodząc ledwo uchwytną gorycz ciemnej delicji, zamykam oczy i przenoszę się na piaski karaibskiej plaży, gdzie targane ciepłym, morskim wiatrem kakaowce Ciollo rodzą najwspanialsze na świecie nasiona.  Kakao, jak się bez niego obejść? Jak żyć bez topiącej się pod podniebieniem czekoladowej kosteczki? chociażby jednej w ciągu dnia? Grożono niedawno, że produkcja ziaren kakaowca, nie nadąży z zaspokajaniem zapotrzebowania światowego rynku, a czekolada i kakao powoli będą znikać ze sklepowych półek. Pełna trwogi przynoszę do domu kolejne tabliczki, uzupełniam zapasy na "gorsze czasy", chociaż po cichu mam nadzieję, że szybko nie nadejdą...
Uwielbiam wiejski ser oraz czekoladę, kocham "ciężkie" serniki i ubóstwiam czekoladowe ciasta- jeżeli i Wy macie podobne upodobania to ciasto na pewno jest dla Was!!

Sernik z trzema czekoladami
(wspaniały przepis znaleziony w Kuchni nad Atlantykiem)

Spód:
150g herbatników
50g masła
3 łyżki kakao
Masa serowa:
1 kg twarogu
150 g cukru
25 g mąki ziemniaczanej 
4 jajka
150 ml kwaśnej śmietany
1 łyżka ekstraktu z wanilii
dodatkowo:
100 g ciemnej czekolady
100 g mlecznej czekolady
100 g białej czekolady
3 łyżki mleka lub słodkiej śmietanki

Mała tortownicę wyłożyć papierem do pieczenia, boki wysmarować masłem. Herbatniki zmielić na proszek, dodać kakao oraz miękkie masło i wymieszać. Ciastem wyłożyć spód tortownicy, wstawić do lodówki na pół godziny. Ser utrzeć z cukrem dodając stopniowo po jednym jaju. Gdy masa będzie gładka dodać śmietanę, mąkę i ekstrakt z wanilii. Mieszać tylko do momentu połączenia składników. Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej (do każdej dodajmy po 1 łyżce mleka lub słodkiej śmietanki). Masę serową podzielić na 3 części do każdej dodając 1 rodzaj rozpuszczonej czekolady. Na spód z herbatników wykładamy najpierw masę z białej czekolady, następnie bardzo delikatnie masę z mleczną, a na końcu z ciemną czekoladą.
Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni na 15 minut, następnie temperaturę obniżamy do 160 stopni i pieczemy około godziny. Gdy brzegi masy serowej będą sztywne wyłączamy piekarnik i uchylamy delikatnie drzwiczki pozostawiając sernik do całkowitego wystudzenia.  
  




środa, 18 marca 2015

Konfitura pomarańczowa

Daaaawno, daaawano temu, za górami, za lasami, za siedmioma dolinami wspominałam Wam o bulgoczącej na moim piecu pomarańczowej konfiturze. Miałam wstawić przepis, jednak jak to ja.... Zapomniałam.

W międzyczasie cała produkcja zniknęła, a ja pobiegłam do biedronki po kolejne siatki pomarańczy. Tym razem 4kg! Zakasałam rękawy i przystąpiłam do działania. Wyszorowałam owoce, starłam z nich skórkę, obrałam, zaczęłam wyłuskiwać pomarańczowe kawałki z białej skórki, a wielka
c-z-t-e-r-o-k-i-l-o-g-r-a-m-o-w-a-g-ó-r-a-o-w-o-c-ó-w
wcale nie malała. Znużona nierówną walką zdecydowałam się na desperacki krok. Obrałam owoce, po czym pokroiłam pomarańcze w cienkie plastry. Poszło o niebo szybciej! A konfitura- bombowa! Chociaż niesamowicie słodka, więc pewnie nie każdemu przypadnie do gustu... U mnie już jedna kromeczka chleba posmarowana tą słoneczną wspaniałością zaspokaja dzienne zapotrzebowanie na cukier. Wspaniale smakuje również jako dodatek do ciast, budyniów... Ach, co Wam będę opowiadać... Najlepiej będzie gdy sami spróbujecie. 

Konfitura pomarańczowa

2kg pomarańczy
1 duża cytryna
900g cukru
pół szklanki wody
+odrobina cierpliwości

Pomarańcze wyszorować i wysuszyć, z 3 dorodnych okazów zetrzeć pomarańczową część skórki na tarce o drobnych oczkach. Owoce obrać, pokroić w plastry i/lub kostkę. Zasypać cukrem, dolać szklankę wody oraz sok z cytryny i smażyć na wolnym ogniu, aż odpowiednio zgęstnieją*


* ja swoją konfiturę smażyłam 3 dni. Pierwszego dnia 2 godziny powolnego pyrkania, a przez kolejne dwa dni czterokrotnie doprowadzałam do wrzenia i wyłączałam piec pozostawiając garnek na ciepłej płytce.

wtorek, 10 marca 2015

Torcik malinowy

Pierwsze miesiące roku to bez wątpienia czas bardzo napięty. Czas pełen radości i okazji do świętowania. Ledwo zdążymy odpocząć po małym świątecznym obżarstwie, a już urodziny wyprawia moja Mama. Miedzy kolejnymi okazjami pozostaje równie mało czasu. Jest to dość zrozumiałe, gdyż do maja tłustym drukiem w kalendarzu zapisane jest 9 pozycji(!). 
Urodziny, imieniny- nie ważne, w mojej rodzinie świętować trzeba, Obowiązkowo! 
Na nic więc wszelkie noworoczne postanowienia o odchudzaniu, porzuceniu słodyczy, czy byciu wege. Tort jest pozycją obowiązkową! Nie musi być zbyt słodki, nie może być lukrowany ani obłożony cukrową masą. Smak i prostota- to jest najważniejsze... 


Biszkopt:
5 jaj
3/4 szklanki cukru
3/4 szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki mąki ziemniaczanej
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Beza:
3 białka
150 g cukru pudru
1 łyżeczka octu winnego
1 łyżka mąki ziemniaczanej

Krem:
500g serka mascarpone
350ml śmietanki kremówki
3 łyżki cukru pudru
1 łyżka żelatyny
50ml likieru kokosowego (z tego przepisu)

dodatkowo:
400g malin 
+ 50ml likieru kokosowego i 50 ml wody do nasączenia blatów.



Biszkopt:
Białka ubić na sztywną pianę, dodać cukier i po rozpuszczeniu kryształków wlać żółtka. Całość ubijać mikserem jeszcze przez 2-3 minuty, po czym przesiać do masy mąkę wraz z proszkiem do pieczenia. Wyłożyć do natłuszczonej tortownicy, piec około 40 minut w 180 stopniach (aż patyczek będzie suchy).

Beza:
Białka ubić na sztywną pianę. Nie przerywając ubijania stopniowo dodawać po łyżce cukru pudru. Gdy masa będzie lśniąca dodać łyżkę octu oraz mąkę ziemniaczaną. Dokładnie wymieszać mikserem. Na papierze do pieczenia narysować koło, wielkości tortownicy, po czym masą bezową wypełnić wnętrze. Wkładamy do piekarnika nagrzanego do 130 stopni i suszymy w piekarniku przez około 2 godziny.

Maliny:
Maliny smażymy, aż powstanie gęsta konfitura. Należy pamiętać o częstym mieszaniu. Malin nie można przypalić!

Krem:
Mascarpone ubijamy na najwyższych obrotach miksera na puszysty krem. Nie przerywając stopniowo dodajemy cukier puder. Jedną łyżkę żelatyny rozpuszczamy w 50ml likieru kokosowego i podgrzewamy, aż do całkowitego rozpuszczenia. Śmietanę ubijamy na sztywno, dodajemy likier z żelatyną. Całość mieszamy dokładnie z serkiem mascarpone.

Bezę smarujemy malinami, następnie wykładamy porcję kremu. Biszkopt kroimy na 2 części. Pierwszą kładziemy na bezę i nasączamy likierem wymieszanym z wodą. Wykładamy warstwę kremu. Na górze umieszczamy drugi biszkoptowy blat. Nasączamy obficie likierem. Delikatnie smarujemy kremem, po czym dekorujemy kremowymi różyczkami.

środa, 25 lutego 2015

Podszepty zdrowego rozsadku

Czy w ciepły, słoneczny i całkiem wiosenny poniedziałek, gdy wracając do domu w okularach przeciwsłonecznych wystawiałam do słońca spragnioną promiennych pieszczot mordkę mogłam przypuszczać, ze we wtorek nadciągną ciemne chmury? Oczywiście, że nie...
Z nieskrywaną radością krzątałam się w sadzie, obserwując pierwsze pączki na czereśni- och, już niedługo puści liście!- wzdychałam naiwnie...

Czy smarując ogrodniczą pastą tylce po odciętych gałęziach na naszych dębach mogłam sądzić, że za dwa dni, środowy deszcz najprawdopodobniej spłucze wszystko co z taką pieczołowitością wcierałam w poranione drzewa? Ależ, skąd...

Czy z zaciekawieniem zerkając jak się ma moja piękna lawenda, zimująca spokojnie pod kopczykiem świerkowych gałęzi, przypuszczałabym, ze prognozy pogody będą jeszcze wieszczyć śnieg na ten rok? Hmmmm.... W tym akurat przypadku coś cicho szeptało mi do ucha aby jeszcze jej nie odkrywać....

Mimo przestróg, zasłyszanych przeze mnie przy lawendowej kupce gałęzi, wraz z Mężem rozpoczęliśmy snucie wielkich planów, na całkiem niedaleką przyszłość. Ocenialiśmy jak długo jeszcze centralną część ogrodu będzie pokrywała ta topniejąca, w niezwykłym tempie, łata śniegu. (skoro topnieje tak szybko, znaczy, że do końca tygodnia pozostanie jedynie wspomnieniem!) Wypatrzyliśmy już nawet pierwszą zieleniejącą się kępę trawy i wytyczyliśmy ogrodzenie.

Do godziny zero coraz bliżej, jednak wciąż daleko... Może zamiast wyczekiwać w napięciu powinniśmy raczej cieszyć się ciszą, spokojem i przesypianymi nocami? Nie mamy pewności jak na to wszystko zareaguje nasz pies. A co, jeżeli nie będzie chciał sypiać w domu? Jeżeli będzie spędzał noce w ogrodzie?  A jeżeli, o zgrozo(!), będzie budził sąsiadów I NAS?

Zegar tyka, godzina zero zbliża się nieubłaganie, ALE powoli... A my ignorując przebłyski zdrowego rozsądku, snujemy idylliczne plany, o wygodnym hamaku, powolnym pykaniu fajki, słomkowym kapeluszu i nicnierobieniu w cieniu naszej prywatnej namiastki lasu... Wreszcie nie trzeba będzie kosić trawnika...................


Pogrążona w tych pięknych rozmyślaniach mam zamiar smażyć dzisiaj pomarańczowe konfitury. Mam nadzieję, że przyprowadzę nimi do domu trochę słońca... Odezwę się gdy usmażę:)!

czwartek, 12 lutego 2015

Unikać paczków, unikać pączków, unikać pączków!

Unikać paczków, unikać pączków, unikać pączków!

Wbijam sobie od rana do głowy jak mantrę.
W sumie, to nawet ich nie lubię. Są tłuste i nadmuchane, ulipkowaty lukier klei się do palców, a wypływająca z każdej strony konfitura z różą też nigdy nie była moją ulubioną. Na dodatek sklepowe w tłusty czwartek to nawet nie pączki- tylko masówka nie najlepszej jakości bo... Tak czy inaczej, ludzie kupią. 

Unikać pączków, unikać pączków, unikać pączków.....

Co mi z tej wyliczanki, skora popołudniu jadę do Mamy, a ona jak co roku poda górę ciepłych, złotych kulek, delikatnie oprószonych pudrem, z domową śliwkową konfiturą w środku...

Unikać pączków, unikać pączków, unikać pączków....

Co mi tam... Wezmę jednego:)

niedziela, 8 lutego 2015

Kołocz z serem

Beskidy utonęły pod warstwą białego puchu, a wirujące w powietrzu tumany śniegowego puchu przesłoniły świat. Okutani w ciepłe kurtki, wysokie buty, szale i rękawiczki brnęliśmy przez zamieć z koszyczkiem ciepłego ciasta. Niczym Czerwone kapturki w baśni o Królowej Śniegu. Na szczęście wilka prowadziliśmy na smyczy...

Kołocz z serem

Ciasto:
4 szklanki mąki krupczatki
1,5 szklanki cukru
200g masła
2jaja
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
szczypta soli

Ser:
500g niemielonego pełnotłustego twarogu
4 żółtka
1 szklanka cukru
2 łyżki kwaśnej śmietany
skórka starta z 1 cytryny
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego

Ciasto:
Z mąki, cukru i proszku do pieczenia usypać kopczyk, w sam środek wbić jaja, wkroić plastry masła, dodać ekstrakt z wanilii i szczyptę soli. Wszystkie składniki ciasta dokładnie zagnieść. Wstawić na godzinę do lodówki. Połowę ciasta rozwałkować na grubość około 3-4mm. przełożyć na dużą blachę, wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i podpiec na złoty kolor.

Ser:
Żółtka utrzeć z cukrem na puch, nie przerywając ucierania dodawać po łyżce twarogu, śmietanę skórkę z cytryny oraz ekstrakt z wanilii. Gładką masę serową wyłożyć na podpieczone ciasto. Na warstwę sera układamy "skubane" kawałki ciasta.

Pieczemy 40 minut w 180 stopniach Celsjusza. 

Smacznego!!

sobota, 7 lutego 2015

ZapiskiMłodejŻony na Facebook'u

Od dzisiaj, a właściwie od wczoraj ZapiskiMłodejŻony pojawiły się również na Facebook'u. Poza przepisami publikowanymi na blogu, będą się tam pojawiać ciekawe linki i informacje wyszperane z przepastnych otchłani internetu.
Może i tam znajdziecie coś dla siebie. Zapraszam!

piątek, 6 lutego 2015

Ciasto potrójnie czekoladowe

W piątkowy wieczór lubię zasiąść w miękkim fotelu, otulić ciepłym pledem i głęboko pogrążyć w lekturze kucharskich książek. Godzinami mogę poszukiwać pysznego deseru, którym będziemy się delektować przez te dwa cudowne dni. Oglądam zdjęcia słodkich wypieków i wyobrażam sobie ich smak. Gdy zdarzy się, że patrząc na fotografię prawię czuję jego smak, nie szukam dalej! 

Ciasto potrójnie czekoladowe
(przepis na małą tortownice)

Ciasto:
100g margaryny
100g cukru
100g mąki
50g gorzkiej czekolady
2 łyżki kawy rozpuszczalnej
2 jaja
1 łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki powideł śliwkowych
sok z połowy cytryny


Mus ciemny:                                                            
100g masła                                                                 
100g czekolady mlecznej                                             
100g cukru                                                                  
3 jaja                                                                          
1 łyżka kakao                                                             
3 1/2 łyżeczki żelatyny w proszku                                
20ml wody                                                                  
40ml likieru kawowego


Mus biały:
100g masła
100g białej czkolady
100g cukru
3 jaja
3 1/2 łyżeczki żelatyny w proszku
20ml wody
40ml nalewki śliwkowej

do dekoracji starta gorzka czekolada.

Ciasto:
Margarynę rozpuścić w rondelku na wolnym ogniu, dodać cukier i kawę, mieszać, aż do połączenia składników. Czekoladę połamać w kostki, wrzucić do rondelka, roztopić i dokładnie wymieszać z pozostałą zawartością. 2-3 łyżki masy przełożyć do szklanki. Do pozostałej części przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia i wbić 3 żółtka. Całość utrzeć na gładką masę. Białka ubić na sztywną pianę, delikatnie wymieszać z masą czekoladową. Przełożyć do wysmarowanej masłem tortownicy, wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec około 20 minut. Masę czekoladową pozostawioną w szklance wymieszać z dwoma łyżkami powideł śliwkowych. Przestudzone ciasto skropić sokiem z cytryny i posmarować masą ze szklanki.

Mus ciemny:
Czekoladę łamiemy w kostki, umieszczamy w rondelku razem z masłem i topimy. Żółtka ubijamy z kakao na sztywną pianę i mieszamy z przestudzoną czekoladą. Żelatynę mieszamy z 20ml wody, następnie dodajemy likier kawowy i podgrzewamy. Białka ubijamy na sztywną pianę stopniowo dodając cukier, następnie dodajemy przestudzoną masę czekoladową i rozpuszczoną w likierze kawowym żelatynę. Mus wylewamy na ciasto, wyrównujemy powierzchnię i wkładamy do lodówki na około 2 godziny.

Mus biały: 
Czekoladę łamiemy w kostki, umieszczamy w rondelku razem z masłem i topimy. Żółtka ubijamy na sztywną pianę i mieszamy z przestudzoną czekoladą. Żelatynę mieszamy z 20ml wody, następnie dodajemy nalewkę śliwkową i podgrzewamy. Białka ubijamy na sztywną pianę stopniowo dodając cukier, następnie mieszamy z przestudzoną masą czekoladową i rozpuszczoną w nalewce żelatyną. Mus biały wylewamy na sztywną warstwę musu ciemnego, wyrównujemy powierzchnię i wkładamy na noc do lodówki. Wierzch posypujemy startą na grubych oczkach ciemną czekoladą.

Przepis pochodzi z magazynu "mojeGotowanie" - Słodkie klimaty

Miłego weekendu!

czwartek, 5 lutego 2015

Pasztet drobiowy

Kupując pasztet w puszce, lub nawet pięknym pękatym słoiczku z ozdobną etykietką, nie mamy pewności jakie tajemnice skrywa jego zawartość. Dokładnie wczytując się w opis na opakowaniu producent w dość zawoalowany sposób mówi, że w środku możemy znaleźć mięso wołowe, wieprzowe, drobiowe, oddzielone mechanicznie, oraz stabilizatory, regulatory, spulchniacze i wiele innych sztucznych substancji chemicznych, o których wiemy tylko tyle, że nie koniecznie są zdrowe. Jednak co zrobić gdy przychodzi nam ochota na pasztet? Czasem potrafi się taka przyczepić, dręczy, męczy, a my wiemy, że niezaspokojona nie odejdzie. 
Ja w takich chwilach gotuję rosół. Tak, rosół:)! Taki, który wolno pyrka na wolnym ogniu przez cały wieczór, który potrafi wyleczyć przeziębienie i ogrzać zmarzlucha po zimowym spacerze. Taki rosół koniecznie musi być ugotowany na kurze, albo na kurczaku, a tak się składa, że najszybszy pasztet robi się właśnie z kurczaka:)!

Pasztet drobiowy

1 kg kurczaka (u mnie 4 ćwiartki)
40dag wątróbek drobiowych
1 duża cebula
2 ząbki czosnku
1/2 łyżeczki gałki muszkatołowej
sól i pieprz do smaku

Mięso z kurczaka gotujemy w osolonej wodzie, lub wykorzystujemy mięso z rosołu. Ważne aby mięso bardzo łatwo odchodziło od kości. Wątróbkę gotujemy w osolonej wodzie przez 10 minut. Cebulę i czosnek koimy w drobną kostkę. Wątróbkę, mięso, czosnek i cebulę wkładamy razem do wysokiego naczynia i miksujemy blenderem na gładką masę. Dodajemy gałkę muszkatołową oraz sól i pieprz. Dokładnie mieszamy. Przekładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia, wyrównujemy powierzchnię i obficie posypujemy mielonym pieprzem. Na dnie piekarnika ustawiamy naczynie z wodą. Piekarnik nagrzewamy do 170 stopni Celsjusza i wkładamy pasztet na około godzinę.
Po upieczeniu pasztet jest miękki i kremowy, idealnie rozsmarowuje się na kanapkach i wspaniale smakuje.


Smacznego!

środa, 4 lutego 2015

Muffiny marchewkowe - pyszne!

Zdrowe i słodkie. Te dwa wyrazy wcale nie muszą być antonimami. Pod warunkiem, że cukru nie będzie zbyt dużo, a towarzyszyć mu będzie jakieś warzywo, w tym akurat przypadku, marchewka. Ręka w górę kto lubi marchewkę? My lubimy!


Muffiny marchewkowe
               (12 sztuk)

1,5szklanki mąki
1 szklanka płatków owsianych
1/2 szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
szczypta soli
1 szklanka mleka
1 jajo
1/4 szklanki oleju
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
2 duże marchewki

W jednej misce wymieszać, mąkę z proszkiem do pieczenia, płatkami owsianymi, cukrem i cynamonem. W drugiej misce wymieszać mokre składniki mleko, olej, ekstrakt waniliowy, jajo i starte na małych oczkach marchewki. Następnie wymieszać ze sobą zawartość obu misek. Przełożyć do foremek. Piec 20minut w piekarniku nagrzanym do 200 stopni Celsjusza.


Nieśmiało przypominam, że trwa głosowaniu w konkursie BlogRoku2014! Będzie mi bardzo miło, jeśli zagłosujecie na mojego bloga:)

wtorek, 3 lutego 2015

Blog roku 2014 , głosowanie i "Dzieci niczyje"

Moi Drodzy mój blog ZapiskiMłodejŻony stratuje w konkursie Blogoku2014. Właśnie rozpoczęło się głosowanie, w wyniku którego zostanie wyłonione 10 najlepszych blogów. Pomożecie mi? Głosujcie!





Koszt sms'a to 1,23zł z VAT. Głosowanie trwa do 10 lutego do godziny 12.00. Dochód przekazany zostanie na konto fundacji "Dzieci niczyje", która pomaga dzieciom doświadczającym przemocy. 

 Każdy Was głos jest na wagę złota!

niedziela, 1 lutego 2015

Zielono mi zimą!

Warzywa z mrożonki nigdy nie kojarzyły mi się z niczym dobrym. Zimą jednak trudno znaleźć coś świeżego, smacznego i zdrowego. Postanowiłam zatem odczarować fasolkę szparagową i przygotować z niej smaczny dodatek do obiadu. Chyba mi się udało...

Fasolka ze słonecznikiem

500g fasolki szparagowej (mrożonej lub świeżej)
5 łyżek ziaren słonecznika
1 duży ząbek czosnku
1 łyżka miodu
3 łyżki oliwy
2 łyżki soku z cytryny

Fasolkę umyć i ugotować (10 minut) w osolonej wodzie. Czosnek przecisnąć przez praskę, wymieszać z miodem, oliwą i sokiem z cytryny. Ziarna słonecznika uprażyć, wymieszać z fasolką i dressingiem.

sobota, 31 stycznia 2015

Zimowy poranek i dyniowe rogaliki


Świat od rana wygląda niczym z baśni o królowej śniegu. Przez warstwę śniegowych chmur co jakiś czas nieśmiało przebijają się promienie słońca, a gładka tafla śniegu skrzy się feerią barw niczym oprószona brokatem. Wielkie czapy śniegu pokryły gałęzie sosen. Drzewa, jakby zmęczone, bezwładnie opuszczają ku ziemi ramiona. Nawet cyprysik kolumnowy sprzed kuchennego okna wygląda jakoś niemrawo, czy trzeba mu pomóc? Nie, chyba nie, wygląda zbyt pięknie.
Karawany sikorek i gołębi przedzierają się przez tańczące w powietrzu płatki śniegu w poszukiwaniu jedzenia. U nas nie będą głodne, karmnik pełen ziaren słonecznika i płaty słoniny rozwieszone na drzewach czekają. 
Obserwuję tą bajkową scenerię siedząc w ciepłym salonie. Jest weekend, a ja nareszcie nie muszę jechać na uczelnie. Przede mną dwa cudowne, śnieżne dni błogiego odpoczynku i zachwytu nad zimowym pięknem. Wieczorem upiekę ciasto, a tymczasem zjem rogalik i może wybiorę się na spacer...

Dyniowe rogaliki

20dag drożdży
2 jaja
3 łyżki cukru
1 szklanka mleka
60dag mąki
200g puree z dyni (np. z tego przepisu)
70g topionego masła
łyżeczka soli
mak lub sezam do posypania


Drożdże, łyżkę cukru i mąki zalałam letnim mlekiem, wymieszałam i odstawiłam do wyrośnięcia na 20 minut. Następnie dodałam jaja ubite z topionym masłem i resztą cukru. Całość wymieszałam z drożdżami, dodałam sól, mąkę i dyniowe puree. Wyrobiłam gładkie, lśniące ciasto. Odstawiłam na godzinę do wyrośnięcia, podzieliłam na 2 części, z każdej uformowałam kulę którą rozwałkowałam  i pokroiłam na 6 trójkątów. Z każdego zwinęłam rogaliki, ponownie przykryłam ściereczką i pozostawiłam na pół godziny. Następnie posmarowałam mlekiem, obsypałam ziarnami i wstawiłam na 10 minut do piekarnika nagrzanego do 200 stopni.

czwartek, 29 stycznia 2015

Domowy twaróg

Świadomość, że mam w domu coś własnoręcznie przygotowanego, pysznego i domowego zawsze napełniała mnie dumą. Owszem, można pojechać do sklepu po biały ser, ale po co, skoro można go przygotować w domu- na dodatek- w bardzo prosty sposób.
Domowy ser ma lekko słodkawy smak, jeżeli pozwolimy mu spokojnie odciekać na sitku będzie puszysty i aksamitny. Jednym słowem pyszny!

Domowy twaróg

2l świeżego mleka*
400g jogurtu naturalnego
3 łyżki soku z cytryny

Mleko doprowadzamy do wrzenia, jogurt mieszamy z sokiem z cytryny i wlewamy do mleka. Podgrzewamy delikatnie mieszając, zdejmujemy z ognia nim mleko z jogurtem ponownie zacznie się gotować. W tym momencie możemy już zaobserwować, że ser zaczyna się ścinać i oddziela się żółtawa serwatka. Mieszaninę pozostawiamy na pół godziny. Na sitku układamy gazę/ściereczkę i przelewając przez nie mieszaninę odcedzamy ser od serwatki. Pozostawiamy ser na sitku całą noc (najlepiej w lodówce) rano podajemy z chrupiącą bułeczką, racuchami, naleśnikami lub samym miodem;). 

* idealne byłoby wiejskie mleko, prosto od krowy, jednak gdy nie mamy do niego dostępu ser można przygotować z butelkowanego świeżego mleka dostępnego w każdym większym sklepie i delikatesach.

wtorek, 27 stycznia 2015

Miodownik


Oglądając przepisy na moim blogu można by odnieść wrażenie, że żywię się wyłącznie pieczywem i słodyczami... Gdyby poważnie się nad tym zastanowić wcale nie byłoby to tak do końca błędne wrażenie. Życie bez chleba po prostu sobie nie wyobrażam! Wiele razy zdarzyło mi się rezygnować z ciepłego obiadu na rzecz chociażby najprostszej kanapki. Choć staram się prowadzić zdrowy tryb życia, odżywiać się w sposób zrównoważony, a co najważniejsze dbać o linię, nigdy nie zrezygnowałabym z produktów zbożowych i pszennego czy żytniego pieczywa. Z łakociami jest podobnie, ale w ich wypadku mam jeden bezwzględny warunek! Nie jem słodyczy ze sklepu. Naszpikowane chemią i kaloriami batoniki, wiecznie świeże ciastka, super zdrowe, bezsmakowe mleczne kanapki czy kolorowe cukierki bez chwili wahania zamienię na najmniejszy kawałek domowego ciasta, albo naturalny jogurt z owocami i łyżką wiejskiego miodu.
Codzienna porcja słodkości jest mi potrzebna jak większości z Was poranna kawa. Czasem jest to owsiany muffin, kawałeczek sernika, łyżeczka miodu albo tak jak dziś miodownik!

Miodownik

ciasto:
250g masła
1 szklanka cukru
150g miodu
1 łyżeczka kakao
2 jaja
4 szklanki mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii

masa budyniowa:
4 łyżki mąki pszennej
3 łyżki cukru
2 żółtka
500ml mleka
2 krople aromatu migdałowego
2 krople aromatu waniliowego
200g masła

polewa czekoladowa:
3 łyżki masła
4 łyżki cukru
4 łyżki kakao
50ml śmietanki kremówki

Ciasto:
Masło roztopić w rondelku, dodać cukier, miód i kakao. Podgrzewać, aż do rozpuszczenia cukru, zdjąć z ognia i ostudzić. Do większej miski przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia, wbić jaja, dodać ekstrakt z wanilii i masę miodową. Ciasto zagnieść, odstawić do lodówki na godzinę. Następnie podzielić ciasto na 4 części, pierwszą rozwałkować, przełożyć na blachę o wymiarach 20x30cm. Piec około 15 minut w temperaturze 180 stopni. Z pozostałymi porcjami ciasta postępować tak samo. 

Masa budyniowa:
Mąkę, żółtka, cukier i olejki rozpuścić w 2/3 szklanki mleka. Pozostałe mleko zagotować i wlać do niego zawartość szklanki. Zagotować jak budyń i odstawić do wystudzenia. Masło utrzeć na puch, następnie stopniowo dodawać budyń. Gotową gładką masą smarować 2 pierwsze blaty ciasta.

Polewa czekoladowa:
Masło rozpuścić w rondelku, dodać cukier i kakao. Dokładnie wymieszać i ciągle mieszając podgrzewać przez 2-3 minuty. Następnie wlać śmietankę, doprowadzić do wrzenia, podgrzewać na wolnym ogniu przez około 5 minut, aż część śmietanki wyparuje, a czekolada odrobinę zgęstnieje. Gorącą wylać na wierzch ciasta i rozsmarować na powierzchni.

Smacznego!!

Miodownik najlepiej przygotować dwa dni wcześniej, aby blaty wystarczająco zmiękły. 

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Mężczyzna w kuchni i BlogRoku2014

Mój Mąż rzadko bywa w kuchni, ale kiedy już się tam znajdzie mam gwarancję, że na śniadanie, obiad czy kolację powstanie coś niepowtarzalnego i nietuzinkowego. To właśnie On opracował koncepcję jajecznicy na białym lub czerwonym winie, skądinąd fenomenalnej! To jego orzeźwiająca herbata z cytrusami ratowała nam życie w czasie tegorocznych upałów, a niesamowite wręcz masło ziołowe nadal śni mi się po nocach. Zawsze kiedy mam stworzyć sałatkę, albo doprawić potrawę której brakuje "tego czegoś" zdaję się na niego. W końcu to mężczyźni, podobno, są najlepszymi kucharzami;). Muszę zacząć uwieczniać i katalogować jego kulinarne eksperymenty, niektóre z nich to prawdziwe perełki. Zastanawiałam się nawet nad stworzeniem cyklu "Mężczyzna w kuchni" ale póki co Mąż nie jest przekonany co do tego pomysłu. Może Wy go namówicie;)?

Głosujcie!

Na koniec chciałam Was poinformować, że napędzana patologiczną wręcz rządzą rywalizacji zgłosiłam swojego bloga do konkursu BlogRoku2014. Obserwując poczynania konkurencji nie stawiałabym na swoją wygraną w zakładach, ale dreszczyk emocji i odrobina niepewności to właśnie to co uwielbiam:). Zatem jeśli ktoś kiedyś chciałby zagłosować na mojego bloga, będzie mi niezmiernie miło. O ile wiem cała zabawa zaczyna się około 4 lutego. Gdy tylko będę wiedziała coś więcej dam znać! 

Sałatka z gruszką i serem blue

Tuż po zakończeniu pierwszych studiów podjęłam staż w pewnej miejscowej firmie. Szybko nauczyłam się, iż naczelną panującą w niej zasadą jest celebracja. Celebracja kaw, herbat i posiłków, a w szczególności imieninowych uroczystości wszystkich pracowników. Zastawione stoły uginające się pod przepychem pyszności przygotowanych w domu i firmowej kuchni, a niekiedy nawet ciepłe ciasta wypiekane na miejscu i szuflada pełna przepisów*... Można by rzec raj dla łasuchów!  Ale na nieszczęście, posiłki i kawy przemijały, a krótkie przerwy wypełnione pracą były istnym koszmarem dla nowo przyjętych. Na szczęście staż szybko minął, a ja oprócz zszarganych nerwów i nocnych koszmarów z pierwszych miesięcy mojego zawodowego życia wyniosłam przepis na tę oto sałatkę. W moim mniemaniu Sałatkę Idealną, definitywnie przez duże "S"...

*O nie, nie! To nie była firma gastronomiczna.


Sałatka z gruszką i lazurem

sałata zielona (lub mieszanka sałat z torebki)
100g sera z niebieską pleśnią (blue, lazur)
1 duża gruszka
4 łyżki nasion słonecznika
1 duży ząbek czosnku
3 łyżki soku z cytyny
3 łyżki oliwy
2 łyżki miodu
sól

Sałatę umyć, liście porwać na mniejsze kawałki, ewentualnie przygotować mieszankę sałat. Ser pokroić w kostkę. Gruszkę obrać, przekroić na pół, pozbawić gniazd nasiennych i pokroić w słupki. Ziarna słonecznika przyprażyć na patelni i ostudzić. Czosnek przecisnąć przez praskę i wymieszać z oliwą, sokiem z cytryny, miodem i odrobiną soli. Sałatę, słonecznik, gruszkę i ser umieścić w misce polać dressingiem i dokładnie wymieszać. Idealny dodatek do zimnej płyty, mięs, ryb lub jako samodzielna przekąska.

Smacznego!
 

sobota, 24 stycznia 2015

Suflet czekoladowy

-Kochanie, czy Ty umiałabyś zrobić suflet?
Pytanie spadło na mnie niczym grom z jasnego nieba.
-Wiesz! Taki jak na filmach. Ten, który wszystkim opada...- Ciągnął dalej Mąż.
-To chyba ważne wyzwanie, dla kucharza. Prawda? - świadomie lub przypadkiem poruszył wrażliwą strunę mojej duszy. 
Zakopana po uszy w notatkach, zamiast skupić się na przygotowaniach do ważnych egzaminów myślałam o suflecie. Pomimo usilnych starań, przez cały dzień nie odzyskałam spokoju ducha. Musiałam spróbować:)

W encyklopedii wiedzy wszelakiej odnalazłam informację, iż najważniejsze jest idealne trzymanie się proporcji, temperatur i czasu trwania poszczególnych etapów. Ważny jest każdy ułamek grama i każda sekunda. Mimo wszystko przygotowanie wcale nie jest ani trudne ani nawet pracochłonne. Natomiast efekt.... Mhmmm.... Przewyższa wszelkie oczekiwania!!

Gotowy suflet ma kremową konsystencję i porowatą strukturę, Łyżeczka włożona w sam jego środek powinna bardzo powoli zapadać się w dół.

Suflet czekoladowy

188g mleka
34g mąki
34g masła
135g ciemnej czekolady
98g cukru
68g żółtek
112g białek
7g soli

Masło, mąkę i sól utrzeć łyżeczką na jednolitą masę. Mleko podgrzać wraz z 75g cukru, aż do połączenia składników. Dodać masę maślaną i podgrzewać jeszcze przez około 4 minuty, aż masa zgęstnieje. Rozpuścić w niej połamaną czekoladę, po czym dodać żółtka i utrzeć. W międzyczasie nagrzać piekarnik do 190 stopni, a kokilki wysmarować dokładnie masłem i obsypać cukrem. Białka ubić na sztywną pianę, dodać 23g cukru i nadal ubijać, aż do jego rozpuszczenia. Białka delikatnie, ale dokładnie wymieszać z masą czekoladową. Przelać do kokilek, wyrównać powierzchnię, wstawiać do nagrzanego piekarnika i piec 17 minut bez termoobiegu. Podawać bezzwłocznie po wyjęciu z piekarnika.
Przed włożeniem do piekarnika kokilki były wypełnione w 1/2-2/3. Suflet pięknie urósł:)

Po kilku minutach walki z aparatem i lekkim przyciśnięciu łyżeczką lekko opadł. Mimo to na zdjęciu w podwojonej wysokości:)

 
 P.S. Mam nadzieję, że wybaczycie mi jakość zdjęć w tym poście. Wszystkie robione wieczorem, przy sztucznym świetle jako świadectwo radości i zachwytu z mojego udanego eksperymentu:)!
Zrobiłam suflet!
Jestem kucharzem;)!! Walentynkowe menu

piątek, 23 stycznia 2015

Alfabetyczny spis przepisów

Moi Drodzy!
W pocie czoła klikałam, wklejałam, przepisywałam i sortowałam. Wszystko po to aby ułatwić korzystanie z przepisów na moim blogu. U góry strony zajdziecie zakładkę z Alfabetycznym spisem przepisów. Korzystajcie!
Miłego wieczoru!

Waniliowe biscotti z płatkami migdałowymi


Poranna herbata, zapach choinki, chwila relaksu, biscotti i odrobina włoskich opowieści...

Biscotti, włoskie ciasteczka wywodzące się z Toskanii, przez Włochów i Argentyńczyków zwane również Cantuccini. Biscoctus w języku włoskim znaczy podwójnie pieczony. Specjalny sposób pieczenia, polegający na pokrojeniu w cienkie plastry jeszcze gorącego bochenka i ponownym włożeniu go do piekarnika nadaje ciasteczkom wyjątkową chrupkość i twardość, dodatkowo pozwalając na bardzo długie ich przechowywanie.
Według niektórych źródeł Biscotti są smaczniejszą wersją "sucharów", którymi żywieni byli rzymscy legioniści. W Renesansie pojawiły się jako słodki dodatek, maczane w winie stanowiły idealne zakończenie posiłku. Oryginalne ciasteczka aromatyzowane były włoskimi migdałami z Prato. Biscotti zasmakowały wielu, dlatego wciąż pojawiają się nowe smakowe wariacje na ich temat. Znamy już anyżowe, cytrynowe, z piniolami, kakaowe z chilli, z suszonymi owocami. Mogą też być lukrowane lub oblewane czekoladą... Ich ostateczny smak tak naprawdę zależy tylko od naszej wyobraźni. Ich podstawowymi składnikami są jaja, cukier puder oraz mąka. W zasadzie nie stosuje się do ich przygotowania tłuszczów zwierzęcych ani roślinnych (poza oliwą z oliwek stosowaną czasem do ich aromatyzowania).

Waniliowe biscotti z płatkami migdałowymi

200g cukru pudru
2 jaja 275g mąki
50g płatków migdałowych
łyżka aromatu waniliowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli

Jaja ubić z cukrem na puch, dodać przesianą mąkę, proszek do pieczenia, aromat waniliowy i płatki migdałowe. Ciasto zagnieść. Uformować dwa niezbyt grube bochenki. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec przez 25 minut. Blachę z ciastem wyjąć, gorące bochenki pokroić w plastry grubości 5-10mm. ułożyć na blasze i piec jeszcze przez 5 minut z każdej strony. Wystudzić, przełożyć do pojemnika na ciastka i zajadać maczając w porannej herbacie.

czwartek, 22 stycznia 2015

Torcik kawowo-orzechowy


Dzień Dziadka od lat przynosi odrobinę nostalgii i wiele tęsknoty. Moi dziadkowie byli zawsze blisko, ale stanowczo zbyt krótko. To na nich życie uczyło mnie istoty przemijania. Odeszli już dawno, zostawiając miłość i wspomnienia, które muszą mi wystarczyć aż do końca.

Dla wszystkich Dziadków i Babć, którzy nadal są z Wami przygotujcie ten pyszny tort. Mojej babci przypomniał dawne czasy, może i innym przywróci wspomnienia...   


Torcik kawowo-orzechowy
(przepis na małą tortownicę)

Ciasto:
3 jaja
150g cukru 
200g mąki pszennej
50g orzechów włoskich
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Krem kawowy:
2 torebki budyniu waniliowego
750ml mleka
200g masła
100g cukru pudru
pół szklanki kawy cappuccino
50ml wody

Ciasto:
Białka ubić na sztywną pianę, nie przerywając dodać cukier i żółtka. Orzechy zmielić na proszek, wymieszać z przesianą mąką i proszkiem do pieczenia. Stale ubijając dodawać po łyżce do masy jajecznej. Ciasto przelać do tortownicy wysmarowanej masłem i obsypanej bułką tartą lub kaszą manną. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, piec około 15 minut.

Krem:
500ml mleka zagotować, proszek budyniowy rozpuścić w 250ml mleka, ugotować budyń i ostudzić. Kawę zalać 50ml wrzącej wody, dokładnie wymieszać. Masło utrzeć z cukrem na puch, nie przerywając ucierania powoli dodawać przestudzone Cappuccino i budyń. Gotowy krem wyłożyć na blaty ciasta, wysmarować wierzch i boki, udekorować orzechami włoskimi.


Smacznego!! Walentynkowe menu

środa, 21 stycznia 2015

Dzień Babci



Pamiętam beztroskie dzieciństwo i kubek ciepłego mleka, które dopiero co przyniosłaś do domu.
Pamiętam powroty na furze siana i kwaśną kanapkę z porzeczkowym dżemem.
Pamiętam żółte jak promienie słońca pisklęta, którym kroiłyśmy pokrzywy i pole truskawek tuż za domem.
Pamiętam wspólne wyjazdy na ferie, kasety z wypożyczalni i gry nagrywane na małe dyskietki.
Pamiętam kanapki do szkoły, niedzielny obiad, grę w wojnę i łaskotki.
Dziękuję Wam Babcie! Za te wspomnienia!

A tort?... Przepis będzie jutro...

sobota, 10 stycznia 2015

Lemon curd

W każdą zimę zajadam się cytrusami. Mandarynki, cytryny, pomarańcze- po prostu nie może ich zabraknąć:). Wiem, wiem, podobno wychładzają organizm i nie powinno się ich jeść gdy na zewnątrz chłód i zawierucha. Ale skoro nie zimą to kiedy?? Przecież właśnie teraz dojrzewają na południu, a na sklepowe pułki trafiają słodkie i soczyste jak nigdy w roku.
Nie zważając na przestrogi wyciskam sok z cytryny i przygotowuję cytrynowy curd. Jutro posmaruję nim sernik, a jeśli coś zostanie zjem z kawałkiem pysznej chałki, lub po prostu wyjem łyżką ze słoika, Co mi tam! W razie czego rozgrzeje mnie gorąca herbata z imbirem!

Lemon curd

3 cytryny
200g cukru
1 łyżka masła
1 łyżka mąki ziemniaczanej
2 jaja
2 żółtka

Cytryny dobrze wyszorować* i zetrzeć skórkę. Przekroić na połowy i wycisnąć sok. W rondelku o grubym dnie umieścić żółtka, jaja, masło, mąkę, cukier oraz skórkę i sok z cytryny. Podgrzewać na małym ogniu, aż do zagotowania. Ciągle mieszając gotować przez około 2 minuty, aż masa zgęstnieje. W razie potrzeby masę można zmiksować blenderem. Wystudzić, przelać do słoika i przechowywać w lodówce do tygodnia.


* Czytałam, że parzenie cytryn wrzątkiem wcale nie pomaga w pozbyciu się nadmiaru chemii. Jeśli szorowanie też Was nie przekonuje poszukajcie cytryn z plantacji ekologicznych- w moich stronach nie do znalezienia.

czwartek, 8 stycznia 2015

Łopatka pieczona w soli z glazurą jabłkową


Najprostsze rozwiązania są czasem najlepsze. Dowodem na to na pewno jest ten przepis. Jestem przekonana, że pozwoli on każdemu przygotować perfekcyjne danie, gotowe zadziwić zarówno gości jak i samego kucharza. 

Któż by pomyślał, że kawałek wieprzowej łopatki, kilka gałązek rozmarynu, jabłko, musztarda i kilogram soli stworzą razem takie arcydzieło.Upieczone w ten sposób mięso jest niezwykle miękkie i soczyste. Sól wyciąga z niego nadmiar wody, a stosunkowo niska temperatura pieczenia powoli uwalnia niesamowity aromat. Zdziwicie się, że wieprzowina może tak smakować!

Krojona na zimno dnia następnego:)
Łopatka wieprzowa z glazurą jabłkową
przepis zapożyczony z magazynu MojeGotowanie:)

1,5kg łopatki wieprzowej
kilka gałązek rozmarynu
kilka gałązek tymianku
1-1,5kg soli

glazura:

3-4 jabłka 
2 łyżki musztardy
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżka grubo mielonego pieprzu

Solą obficie wysypać dno naczynia, ułożyć na niej gałązki ziół i przykryć je mięsem. Wstawić do piekanika nagrzanego do 130 stopni na 4 godziny. 
Jabłka obrać, pokroić w kostkę i usmażyć na patelni. Gdy całkowicie się rozpadną dodać do nich musztardę, sok z cytryny oraz pieprz i dokładnie wymieszać. Na 2 godziny przed końcem pieczenia wysmarować mięso glazurą. 
Podawać z pieczonymi ziemniakami lub ryżem.
Smacznego! 
Przed


W trakcie

Gotowe!:)

środa, 7 stycznia 2015

Pani Walewska



Nie otrząsnęłam się jeszcze po świątecznym celebrowaniu niezliczonych posiłków i deserów. Przyzwyczajona do zapasu słodkości w spiżarni postanowiłam sobie pofolgować. Kruche ciasto, dżem, beza i krem budyniowy. Tego mi było trzeba!

Pani Walewska

kruche ciasto:
6 żółtek
20dag cukru pudru
3 szklanki mąki pszennej
30dag masła
cukier waniliowy

+ kwaśna konfitura do posmarowania

beza:
6 białek
2 szklanki cukru pudru
1 łyżka soku z cytryny
+ orzechy włoskie do posypania

Krem budyniowy:
4 żółtka
5 kopiastych łyżek mąki pszennej
1 łyżka aromatu waniliowego
3 szklanki mleka
 20dag masła


Ciasto zagnieść i wstawić do lodówki na 1 godzinę. rozwałkować na placek grubości 3mm, przełożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i podpiec na złoty kolor, w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Posmarować dżemem*. Białka na bezę ubić, dodać cukier, aromat waniliowy i sok z cytryny. Bezę wyłożyć na posmarowany konfiturą placek. Posypać pokuszonymi orzechami i piec jeszcze 10 minut. Ostudzić.
2,5szklanki mleka zagotować. Mąkę, jaja i aromat waniliowy wymieszać z pozostałym mlekiem i sporządzić budyń. Po przestudzeniu utrzeć z masłem.Placek przekroić na  pół. Na jedną część wyłożyć masę budyniową i przyłożyć drugą częścią placka.
Smacznego!

*ja używam zazwyczaj konfitury wiśniowej, ale równie smakowite rezultaty uzyskałam stosująć konfiturę śliwkową:)
  

czwartek, 1 stycznia 2015

Ot tak...

W tym roku świętowałam po cichu. Zamiast hucznego sylwestra był spokojny kameralny wieczór, z lampką domowego wina, dobrym filmem i wyśmienitym towarzystwem. I wiecie co, wcale nie zamieniłabym tego wieczoru na żadną inną wielką imprezę. Starzeję się? Nie... Od zawsze cenię spokój ponad wszystko:).

Jest kilka rzeczy, na które czekam i kilka marzeń, które chciałabym spełnić w tym roku. Uda się? Czy może nie? Zobaczymy 31 grudnia. Nie tworzę noworocznych postanowień, układam w głowie rachunki zysków i strat mijającego roku. Ten zakwalifikowałam jako udany, oby następny również był. 

Pokazywałam Wam jakiś czas temu moje drugie zajęcie. Dzisiaj chciałabym do niego na chwilę wrócić i pokazać kilka filcowych toreb, które w ostatnim czasie udało mi się stworzyć. Czy któraś się Wam podoba?