sobota, 31 stycznia 2015

Zimowy poranek i dyniowe rogaliki


Świat od rana wygląda niczym z baśni o królowej śniegu. Przez warstwę śniegowych chmur co jakiś czas nieśmiało przebijają się promienie słońca, a gładka tafla śniegu skrzy się feerią barw niczym oprószona brokatem. Wielkie czapy śniegu pokryły gałęzie sosen. Drzewa, jakby zmęczone, bezwładnie opuszczają ku ziemi ramiona. Nawet cyprysik kolumnowy sprzed kuchennego okna wygląda jakoś niemrawo, czy trzeba mu pomóc? Nie, chyba nie, wygląda zbyt pięknie.
Karawany sikorek i gołębi przedzierają się przez tańczące w powietrzu płatki śniegu w poszukiwaniu jedzenia. U nas nie będą głodne, karmnik pełen ziaren słonecznika i płaty słoniny rozwieszone na drzewach czekają. 
Obserwuję tą bajkową scenerię siedząc w ciepłym salonie. Jest weekend, a ja nareszcie nie muszę jechać na uczelnie. Przede mną dwa cudowne, śnieżne dni błogiego odpoczynku i zachwytu nad zimowym pięknem. Wieczorem upiekę ciasto, a tymczasem zjem rogalik i może wybiorę się na spacer...

Dyniowe rogaliki

20dag drożdży
2 jaja
3 łyżki cukru
1 szklanka mleka
60dag mąki
200g puree z dyni (np. z tego przepisu)
70g topionego masła
łyżeczka soli
mak lub sezam do posypania


Drożdże, łyżkę cukru i mąki zalałam letnim mlekiem, wymieszałam i odstawiłam do wyrośnięcia na 20 minut. Następnie dodałam jaja ubite z topionym masłem i resztą cukru. Całość wymieszałam z drożdżami, dodałam sól, mąkę i dyniowe puree. Wyrobiłam gładkie, lśniące ciasto. Odstawiłam na godzinę do wyrośnięcia, podzieliłam na 2 części, z każdej uformowałam kulę którą rozwałkowałam  i pokroiłam na 6 trójkątów. Z każdego zwinęłam rogaliki, ponownie przykryłam ściereczką i pozostawiłam na pół godziny. Następnie posmarowałam mlekiem, obsypałam ziarnami i wstawiłam na 10 minut do piekarnika nagrzanego do 200 stopni.

czwartek, 29 stycznia 2015

Domowy twaróg

Świadomość, że mam w domu coś własnoręcznie przygotowanego, pysznego i domowego zawsze napełniała mnie dumą. Owszem, można pojechać do sklepu po biały ser, ale po co, skoro można go przygotować w domu- na dodatek- w bardzo prosty sposób.
Domowy ser ma lekko słodkawy smak, jeżeli pozwolimy mu spokojnie odciekać na sitku będzie puszysty i aksamitny. Jednym słowem pyszny!

Domowy twaróg

2l świeżego mleka*
400g jogurtu naturalnego
3 łyżki soku z cytryny

Mleko doprowadzamy do wrzenia, jogurt mieszamy z sokiem z cytryny i wlewamy do mleka. Podgrzewamy delikatnie mieszając, zdejmujemy z ognia nim mleko z jogurtem ponownie zacznie się gotować. W tym momencie możemy już zaobserwować, że ser zaczyna się ścinać i oddziela się żółtawa serwatka. Mieszaninę pozostawiamy na pół godziny. Na sitku układamy gazę/ściereczkę i przelewając przez nie mieszaninę odcedzamy ser od serwatki. Pozostawiamy ser na sitku całą noc (najlepiej w lodówce) rano podajemy z chrupiącą bułeczką, racuchami, naleśnikami lub samym miodem;). 

* idealne byłoby wiejskie mleko, prosto od krowy, jednak gdy nie mamy do niego dostępu ser można przygotować z butelkowanego świeżego mleka dostępnego w każdym większym sklepie i delikatesach.

wtorek, 27 stycznia 2015

Miodownik


Oglądając przepisy na moim blogu można by odnieść wrażenie, że żywię się wyłącznie pieczywem i słodyczami... Gdyby poważnie się nad tym zastanowić wcale nie byłoby to tak do końca błędne wrażenie. Życie bez chleba po prostu sobie nie wyobrażam! Wiele razy zdarzyło mi się rezygnować z ciepłego obiadu na rzecz chociażby najprostszej kanapki. Choć staram się prowadzić zdrowy tryb życia, odżywiać się w sposób zrównoważony, a co najważniejsze dbać o linię, nigdy nie zrezygnowałabym z produktów zbożowych i pszennego czy żytniego pieczywa. Z łakociami jest podobnie, ale w ich wypadku mam jeden bezwzględny warunek! Nie jem słodyczy ze sklepu. Naszpikowane chemią i kaloriami batoniki, wiecznie świeże ciastka, super zdrowe, bezsmakowe mleczne kanapki czy kolorowe cukierki bez chwili wahania zamienię na najmniejszy kawałek domowego ciasta, albo naturalny jogurt z owocami i łyżką wiejskiego miodu.
Codzienna porcja słodkości jest mi potrzebna jak większości z Was poranna kawa. Czasem jest to owsiany muffin, kawałeczek sernika, łyżeczka miodu albo tak jak dziś miodownik!

Miodownik

ciasto:
250g masła
1 szklanka cukru
150g miodu
1 łyżeczka kakao
2 jaja
4 szklanki mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii

masa budyniowa:
4 łyżki mąki pszennej
3 łyżki cukru
2 żółtka
500ml mleka
2 krople aromatu migdałowego
2 krople aromatu waniliowego
200g masła

polewa czekoladowa:
3 łyżki masła
4 łyżki cukru
4 łyżki kakao
50ml śmietanki kremówki

Ciasto:
Masło roztopić w rondelku, dodać cukier, miód i kakao. Podgrzewać, aż do rozpuszczenia cukru, zdjąć z ognia i ostudzić. Do większej miski przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia, wbić jaja, dodać ekstrakt z wanilii i masę miodową. Ciasto zagnieść, odstawić do lodówki na godzinę. Następnie podzielić ciasto na 4 części, pierwszą rozwałkować, przełożyć na blachę o wymiarach 20x30cm. Piec około 15 minut w temperaturze 180 stopni. Z pozostałymi porcjami ciasta postępować tak samo. 

Masa budyniowa:
Mąkę, żółtka, cukier i olejki rozpuścić w 2/3 szklanki mleka. Pozostałe mleko zagotować i wlać do niego zawartość szklanki. Zagotować jak budyń i odstawić do wystudzenia. Masło utrzeć na puch, następnie stopniowo dodawać budyń. Gotową gładką masą smarować 2 pierwsze blaty ciasta.

Polewa czekoladowa:
Masło rozpuścić w rondelku, dodać cukier i kakao. Dokładnie wymieszać i ciągle mieszając podgrzewać przez 2-3 minuty. Następnie wlać śmietankę, doprowadzić do wrzenia, podgrzewać na wolnym ogniu przez około 5 minut, aż część śmietanki wyparuje, a czekolada odrobinę zgęstnieje. Gorącą wylać na wierzch ciasta i rozsmarować na powierzchni.

Smacznego!!

Miodownik najlepiej przygotować dwa dni wcześniej, aby blaty wystarczająco zmiękły. 

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Mężczyzna w kuchni i BlogRoku2014

Mój Mąż rzadko bywa w kuchni, ale kiedy już się tam znajdzie mam gwarancję, że na śniadanie, obiad czy kolację powstanie coś niepowtarzalnego i nietuzinkowego. To właśnie On opracował koncepcję jajecznicy na białym lub czerwonym winie, skądinąd fenomenalnej! To jego orzeźwiająca herbata z cytrusami ratowała nam życie w czasie tegorocznych upałów, a niesamowite wręcz masło ziołowe nadal śni mi się po nocach. Zawsze kiedy mam stworzyć sałatkę, albo doprawić potrawę której brakuje "tego czegoś" zdaję się na niego. W końcu to mężczyźni, podobno, są najlepszymi kucharzami;). Muszę zacząć uwieczniać i katalogować jego kulinarne eksperymenty, niektóre z nich to prawdziwe perełki. Zastanawiałam się nawet nad stworzeniem cyklu "Mężczyzna w kuchni" ale póki co Mąż nie jest przekonany co do tego pomysłu. Może Wy go namówicie;)?

Głosujcie!

Na koniec chciałam Was poinformować, że napędzana patologiczną wręcz rządzą rywalizacji zgłosiłam swojego bloga do konkursu BlogRoku2014. Obserwując poczynania konkurencji nie stawiałabym na swoją wygraną w zakładach, ale dreszczyk emocji i odrobina niepewności to właśnie to co uwielbiam:). Zatem jeśli ktoś kiedyś chciałby zagłosować na mojego bloga, będzie mi niezmiernie miło. O ile wiem cała zabawa zaczyna się około 4 lutego. Gdy tylko będę wiedziała coś więcej dam znać! 

Sałatka z gruszką i serem blue

Tuż po zakończeniu pierwszych studiów podjęłam staż w pewnej miejscowej firmie. Szybko nauczyłam się, iż naczelną panującą w niej zasadą jest celebracja. Celebracja kaw, herbat i posiłków, a w szczególności imieninowych uroczystości wszystkich pracowników. Zastawione stoły uginające się pod przepychem pyszności przygotowanych w domu i firmowej kuchni, a niekiedy nawet ciepłe ciasta wypiekane na miejscu i szuflada pełna przepisów*... Można by rzec raj dla łasuchów!  Ale na nieszczęście, posiłki i kawy przemijały, a krótkie przerwy wypełnione pracą były istnym koszmarem dla nowo przyjętych. Na szczęście staż szybko minął, a ja oprócz zszarganych nerwów i nocnych koszmarów z pierwszych miesięcy mojego zawodowego życia wyniosłam przepis na tę oto sałatkę. W moim mniemaniu Sałatkę Idealną, definitywnie przez duże "S"...

*O nie, nie! To nie była firma gastronomiczna.


Sałatka z gruszką i lazurem

sałata zielona (lub mieszanka sałat z torebki)
100g sera z niebieską pleśnią (blue, lazur)
1 duża gruszka
4 łyżki nasion słonecznika
1 duży ząbek czosnku
3 łyżki soku z cytyny
3 łyżki oliwy
2 łyżki miodu
sól

Sałatę umyć, liście porwać na mniejsze kawałki, ewentualnie przygotować mieszankę sałat. Ser pokroić w kostkę. Gruszkę obrać, przekroić na pół, pozbawić gniazd nasiennych i pokroić w słupki. Ziarna słonecznika przyprażyć na patelni i ostudzić. Czosnek przecisnąć przez praskę i wymieszać z oliwą, sokiem z cytryny, miodem i odrobiną soli. Sałatę, słonecznik, gruszkę i ser umieścić w misce polać dressingiem i dokładnie wymieszać. Idealny dodatek do zimnej płyty, mięs, ryb lub jako samodzielna przekąska.

Smacznego!
 

sobota, 24 stycznia 2015

Suflet czekoladowy

-Kochanie, czy Ty umiałabyś zrobić suflet?
Pytanie spadło na mnie niczym grom z jasnego nieba.
-Wiesz! Taki jak na filmach. Ten, który wszystkim opada...- Ciągnął dalej Mąż.
-To chyba ważne wyzwanie, dla kucharza. Prawda? - świadomie lub przypadkiem poruszył wrażliwą strunę mojej duszy. 
Zakopana po uszy w notatkach, zamiast skupić się na przygotowaniach do ważnych egzaminów myślałam o suflecie. Pomimo usilnych starań, przez cały dzień nie odzyskałam spokoju ducha. Musiałam spróbować:)

W encyklopedii wiedzy wszelakiej odnalazłam informację, iż najważniejsze jest idealne trzymanie się proporcji, temperatur i czasu trwania poszczególnych etapów. Ważny jest każdy ułamek grama i każda sekunda. Mimo wszystko przygotowanie wcale nie jest ani trudne ani nawet pracochłonne. Natomiast efekt.... Mhmmm.... Przewyższa wszelkie oczekiwania!!

Gotowy suflet ma kremową konsystencję i porowatą strukturę, Łyżeczka włożona w sam jego środek powinna bardzo powoli zapadać się w dół.

Suflet czekoladowy

188g mleka
34g mąki
34g masła
135g ciemnej czekolady
98g cukru
68g żółtek
112g białek
7g soli

Masło, mąkę i sól utrzeć łyżeczką na jednolitą masę. Mleko podgrzać wraz z 75g cukru, aż do połączenia składników. Dodać masę maślaną i podgrzewać jeszcze przez około 4 minuty, aż masa zgęstnieje. Rozpuścić w niej połamaną czekoladę, po czym dodać żółtka i utrzeć. W międzyczasie nagrzać piekarnik do 190 stopni, a kokilki wysmarować dokładnie masłem i obsypać cukrem. Białka ubić na sztywną pianę, dodać 23g cukru i nadal ubijać, aż do jego rozpuszczenia. Białka delikatnie, ale dokładnie wymieszać z masą czekoladową. Przelać do kokilek, wyrównać powierzchnię, wstawiać do nagrzanego piekarnika i piec 17 minut bez termoobiegu. Podawać bezzwłocznie po wyjęciu z piekarnika.
Przed włożeniem do piekarnika kokilki były wypełnione w 1/2-2/3. Suflet pięknie urósł:)

Po kilku minutach walki z aparatem i lekkim przyciśnięciu łyżeczką lekko opadł. Mimo to na zdjęciu w podwojonej wysokości:)

 
 P.S. Mam nadzieję, że wybaczycie mi jakość zdjęć w tym poście. Wszystkie robione wieczorem, przy sztucznym świetle jako świadectwo radości i zachwytu z mojego udanego eksperymentu:)!
Zrobiłam suflet!
Jestem kucharzem;)!! Walentynkowe menu

piątek, 23 stycznia 2015

Alfabetyczny spis przepisów

Moi Drodzy!
W pocie czoła klikałam, wklejałam, przepisywałam i sortowałam. Wszystko po to aby ułatwić korzystanie z przepisów na moim blogu. U góry strony zajdziecie zakładkę z Alfabetycznym spisem przepisów. Korzystajcie!
Miłego wieczoru!

Waniliowe biscotti z płatkami migdałowymi


Poranna herbata, zapach choinki, chwila relaksu, biscotti i odrobina włoskich opowieści...

Biscotti, włoskie ciasteczka wywodzące się z Toskanii, przez Włochów i Argentyńczyków zwane również Cantuccini. Biscoctus w języku włoskim znaczy podwójnie pieczony. Specjalny sposób pieczenia, polegający na pokrojeniu w cienkie plastry jeszcze gorącego bochenka i ponownym włożeniu go do piekarnika nadaje ciasteczkom wyjątkową chrupkość i twardość, dodatkowo pozwalając na bardzo długie ich przechowywanie.
Według niektórych źródeł Biscotti są smaczniejszą wersją "sucharów", którymi żywieni byli rzymscy legioniści. W Renesansie pojawiły się jako słodki dodatek, maczane w winie stanowiły idealne zakończenie posiłku. Oryginalne ciasteczka aromatyzowane były włoskimi migdałami z Prato. Biscotti zasmakowały wielu, dlatego wciąż pojawiają się nowe smakowe wariacje na ich temat. Znamy już anyżowe, cytrynowe, z piniolami, kakaowe z chilli, z suszonymi owocami. Mogą też być lukrowane lub oblewane czekoladą... Ich ostateczny smak tak naprawdę zależy tylko od naszej wyobraźni. Ich podstawowymi składnikami są jaja, cukier puder oraz mąka. W zasadzie nie stosuje się do ich przygotowania tłuszczów zwierzęcych ani roślinnych (poza oliwą z oliwek stosowaną czasem do ich aromatyzowania).

Waniliowe biscotti z płatkami migdałowymi

200g cukru pudru
2 jaja 275g mąki
50g płatków migdałowych
łyżka aromatu waniliowego
1 łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli

Jaja ubić z cukrem na puch, dodać przesianą mąkę, proszek do pieczenia, aromat waniliowy i płatki migdałowe. Ciasto zagnieść. Uformować dwa niezbyt grube bochenki. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec przez 25 minut. Blachę z ciastem wyjąć, gorące bochenki pokroić w plastry grubości 5-10mm. ułożyć na blasze i piec jeszcze przez 5 minut z każdej strony. Wystudzić, przełożyć do pojemnika na ciastka i zajadać maczając w porannej herbacie.

czwartek, 22 stycznia 2015

Torcik kawowo-orzechowy


Dzień Dziadka od lat przynosi odrobinę nostalgii i wiele tęsknoty. Moi dziadkowie byli zawsze blisko, ale stanowczo zbyt krótko. To na nich życie uczyło mnie istoty przemijania. Odeszli już dawno, zostawiając miłość i wspomnienia, które muszą mi wystarczyć aż do końca.

Dla wszystkich Dziadków i Babć, którzy nadal są z Wami przygotujcie ten pyszny tort. Mojej babci przypomniał dawne czasy, może i innym przywróci wspomnienia...   


Torcik kawowo-orzechowy
(przepis na małą tortownicę)

Ciasto:
3 jaja
150g cukru 
200g mąki pszennej
50g orzechów włoskich
2 łyżeczki proszku do pieczenia

Krem kawowy:
2 torebki budyniu waniliowego
750ml mleka
200g masła
100g cukru pudru
pół szklanki kawy cappuccino
50ml wody

Ciasto:
Białka ubić na sztywną pianę, nie przerywając dodać cukier i żółtka. Orzechy zmielić na proszek, wymieszać z przesianą mąką i proszkiem do pieczenia. Stale ubijając dodawać po łyżce do masy jajecznej. Ciasto przelać do tortownicy wysmarowanej masłem i obsypanej bułką tartą lub kaszą manną. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, piec około 15 minut.

Krem:
500ml mleka zagotować, proszek budyniowy rozpuścić w 250ml mleka, ugotować budyń i ostudzić. Kawę zalać 50ml wrzącej wody, dokładnie wymieszać. Masło utrzeć z cukrem na puch, nie przerywając ucierania powoli dodawać przestudzone Cappuccino i budyń. Gotowy krem wyłożyć na blaty ciasta, wysmarować wierzch i boki, udekorować orzechami włoskimi.


Smacznego!! Walentynkowe menu

środa, 21 stycznia 2015

Dzień Babci



Pamiętam beztroskie dzieciństwo i kubek ciepłego mleka, które dopiero co przyniosłaś do domu.
Pamiętam powroty na furze siana i kwaśną kanapkę z porzeczkowym dżemem.
Pamiętam żółte jak promienie słońca pisklęta, którym kroiłyśmy pokrzywy i pole truskawek tuż za domem.
Pamiętam wspólne wyjazdy na ferie, kasety z wypożyczalni i gry nagrywane na małe dyskietki.
Pamiętam kanapki do szkoły, niedzielny obiad, grę w wojnę i łaskotki.
Dziękuję Wam Babcie! Za te wspomnienia!

A tort?... Przepis będzie jutro...

sobota, 10 stycznia 2015

Lemon curd

W każdą zimę zajadam się cytrusami. Mandarynki, cytryny, pomarańcze- po prostu nie może ich zabraknąć:). Wiem, wiem, podobno wychładzają organizm i nie powinno się ich jeść gdy na zewnątrz chłód i zawierucha. Ale skoro nie zimą to kiedy?? Przecież właśnie teraz dojrzewają na południu, a na sklepowe pułki trafiają słodkie i soczyste jak nigdy w roku.
Nie zważając na przestrogi wyciskam sok z cytryny i przygotowuję cytrynowy curd. Jutro posmaruję nim sernik, a jeśli coś zostanie zjem z kawałkiem pysznej chałki, lub po prostu wyjem łyżką ze słoika, Co mi tam! W razie czego rozgrzeje mnie gorąca herbata z imbirem!

Lemon curd

3 cytryny
200g cukru
1 łyżka masła
1 łyżka mąki ziemniaczanej
2 jaja
2 żółtka

Cytryny dobrze wyszorować* i zetrzeć skórkę. Przekroić na połowy i wycisnąć sok. W rondelku o grubym dnie umieścić żółtka, jaja, masło, mąkę, cukier oraz skórkę i sok z cytryny. Podgrzewać na małym ogniu, aż do zagotowania. Ciągle mieszając gotować przez około 2 minuty, aż masa zgęstnieje. W razie potrzeby masę można zmiksować blenderem. Wystudzić, przelać do słoika i przechowywać w lodówce do tygodnia.


* Czytałam, że parzenie cytryn wrzątkiem wcale nie pomaga w pozbyciu się nadmiaru chemii. Jeśli szorowanie też Was nie przekonuje poszukajcie cytryn z plantacji ekologicznych- w moich stronach nie do znalezienia.

czwartek, 8 stycznia 2015

Łopatka pieczona w soli z glazurą jabłkową


Najprostsze rozwiązania są czasem najlepsze. Dowodem na to na pewno jest ten przepis. Jestem przekonana, że pozwoli on każdemu przygotować perfekcyjne danie, gotowe zadziwić zarówno gości jak i samego kucharza. 

Któż by pomyślał, że kawałek wieprzowej łopatki, kilka gałązek rozmarynu, jabłko, musztarda i kilogram soli stworzą razem takie arcydzieło.Upieczone w ten sposób mięso jest niezwykle miękkie i soczyste. Sól wyciąga z niego nadmiar wody, a stosunkowo niska temperatura pieczenia powoli uwalnia niesamowity aromat. Zdziwicie się, że wieprzowina może tak smakować!

Krojona na zimno dnia następnego:)
Łopatka wieprzowa z glazurą jabłkową
przepis zapożyczony z magazynu MojeGotowanie:)

1,5kg łopatki wieprzowej
kilka gałązek rozmarynu
kilka gałązek tymianku
1-1,5kg soli

glazura:

3-4 jabłka 
2 łyżki musztardy
1 łyżka soku z cytryny
1 łyżka grubo mielonego pieprzu

Solą obficie wysypać dno naczynia, ułożyć na niej gałązki ziół i przykryć je mięsem. Wstawić do piekanika nagrzanego do 130 stopni na 4 godziny. 
Jabłka obrać, pokroić w kostkę i usmażyć na patelni. Gdy całkowicie się rozpadną dodać do nich musztardę, sok z cytryny oraz pieprz i dokładnie wymieszać. Na 2 godziny przed końcem pieczenia wysmarować mięso glazurą. 
Podawać z pieczonymi ziemniakami lub ryżem.
Smacznego! 
Przed


W trakcie

Gotowe!:)

środa, 7 stycznia 2015

Pani Walewska



Nie otrząsnęłam się jeszcze po świątecznym celebrowaniu niezliczonych posiłków i deserów. Przyzwyczajona do zapasu słodkości w spiżarni postanowiłam sobie pofolgować. Kruche ciasto, dżem, beza i krem budyniowy. Tego mi było trzeba!

Pani Walewska

kruche ciasto:
6 żółtek
20dag cukru pudru
3 szklanki mąki pszennej
30dag masła
cukier waniliowy

+ kwaśna konfitura do posmarowania

beza:
6 białek
2 szklanki cukru pudru
1 łyżka soku z cytryny
+ orzechy włoskie do posypania

Krem budyniowy:
4 żółtka
5 kopiastych łyżek mąki pszennej
1 łyżka aromatu waniliowego
3 szklanki mleka
 20dag masła


Ciasto zagnieść i wstawić do lodówki na 1 godzinę. rozwałkować na placek grubości 3mm, przełożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i podpiec na złoty kolor, w piekarniku nagrzanym do 180 stopni. Posmarować dżemem*. Białka na bezę ubić, dodać cukier, aromat waniliowy i sok z cytryny. Bezę wyłożyć na posmarowany konfiturą placek. Posypać pokuszonymi orzechami i piec jeszcze 10 minut. Ostudzić.
2,5szklanki mleka zagotować. Mąkę, jaja i aromat waniliowy wymieszać z pozostałym mlekiem i sporządzić budyń. Po przestudzeniu utrzeć z masłem.Placek przekroić na  pół. Na jedną część wyłożyć masę budyniową i przyłożyć drugą częścią placka.
Smacznego!

*ja używam zazwyczaj konfitury wiśniowej, ale równie smakowite rezultaty uzyskałam stosująć konfiturę śliwkową:)
  

czwartek, 1 stycznia 2015

Ot tak...

W tym roku świętowałam po cichu. Zamiast hucznego sylwestra był spokojny kameralny wieczór, z lampką domowego wina, dobrym filmem i wyśmienitym towarzystwem. I wiecie co, wcale nie zamieniłabym tego wieczoru na żadną inną wielką imprezę. Starzeję się? Nie... Od zawsze cenię spokój ponad wszystko:).

Jest kilka rzeczy, na które czekam i kilka marzeń, które chciałabym spełnić w tym roku. Uda się? Czy może nie? Zobaczymy 31 grudnia. Nie tworzę noworocznych postanowień, układam w głowie rachunki zysków i strat mijającego roku. Ten zakwalifikowałam jako udany, oby następny również był. 

Pokazywałam Wam jakiś czas temu moje drugie zajęcie. Dzisiaj chciałabym do niego na chwilę wrócić i pokazać kilka filcowych toreb, które w ostatnim czasie udało mi się stworzyć. Czy któraś się Wam podoba?