Wczorajsze popołudnie spędziłam w ogrodzie, ubrana w grubą bluzę i owinięta śpiworem. Po raz pierwszy od długiego czasu odpoczywałam zaczytana w magiczną historię. Ostanie w tym roku dźwięki kosiarek szumiały mi w uszach, a z wiatrem docierał zapach spadających liści. Zimny, mokry nos mojego psa co chwilę dopominał się uwagi trącając mnie w niezasłonięty skrawek mojego ciała. Chora i zmęczona, ale mimo to szczęśliwa delektowałam się pięknem jesiennego popołudnia.

Wieczorem spotkaliśmy się z Koleżanką z którą grywaliśmy od roku, na polowaniach, imprezach, po pogaduchach i przy piwie. Niestety nim się obejrzeliśmy rok minął, a ona musiała wyjechać w świat i minął już czas by ostatni raz wspólnie zagrać.
Stalowe niebo i ciężkie deszczowe chmury, okalające tak piękne wczoraj niebo, wywołują u mnie pewien rodzaj nostalgii, która każe wspominać i pragnie podsumowań.
Gdy dzisiaj myślę o tym wszystkim co wydarzyło się przez ostatni rok, jestem zadowolona. Wielokrotnie zmęczeni pośpiechem i pogonią za nowymi obowiązkami, których tak wiele na nas spłynęło, radziliśmy sobie.
Dni płynęły jak szalone, a my mimo wszystko dotrzymywaliśmy im kroku. Czasem przemoczeni do suchej nitki, prawie zawsze ubłoceni, w skwarze lata lub po pachy w śniegu. Wspinając się na szczyt góry lub brodząc w leśnym potoku, ważne, że w lesie i najważniejsze, że razem.
To był piękny czas i oby wszystko takim pozostało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz