Gdy nie doceniałam tego pospolitego w moich stronach krzewu rósł w każdym kącie przepastnego ogrodu, wdzierał się przez szpary w płocie i denerwował mnie ściągając do siebie roje bzyczących owadów.
Niestety obecnie w ogrodzie rodziców nie pozostał ani jeden egzemplarz, a zebranie zadowalającej ilości kwiatów, które nie są obciążone pokaźnym ładunkiem metali ciężkich (jak na złość dziesiątki pięknie ukwieconych krzewów rosną przy głównych arteriach komunikacyjnych) jest bardzo trudne. Może w innych rejonach kraju jeszcze pozostaje w dobrej kondycji, ale w Beskidach jest go coraz mniej.
Kwiaty czarnego bzu wykorzystuje się w leczeniu przeziębień, wzmacniają odporność, działają antywirusowo, wychwytują wolne rodniki, uśmierzają ból i przyspieszają przemianę materii. Można je wysuszyć i parzyć jako ziołową herbatę, sporządzić syrop lub nalewkę.
W mojej spiżarni jest już lekarstwo na jesienno-zimowe przeziębienia. Czy Wy również chcecie takie przygotować? Jeśli tak zbierzcie o poranku w pełni rozwinięte kwiaty (około 50 dużych baldachów), a ja jutro opowiem Wam jak przygotować obłędnie pachnący Syrop z kwiatów Czarnego bzu.
Zapraszam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz