Otworzyłam drzwi chłodnego domu, miedzy nogami prześliznął się pies. Zanim zdążyłam zareagować już spoglądał na mnie ze swojego posłania. Nie oponowałam, w ogrodzie było za ciepło nawet dla niego. Już po drodze ułożyłam w głowie listę najpilniejszych rzeczy do zrobienia, recytując pod nosem całą litanię zgrabnie przeszłam do jej realizacji.
Posprzątałam kuchnie, rozpakowałam zakupy, wyjęłam z lodówki grzyby... Gdzieś pomiędzy punktem 3 a 5 zadzwonił telefon, który zburzył tak pieczołowicie ułożony plan działania. Zatopiona w kucharskich książkach obierałam, smażyłam, gotowałam, próbując jednocześnie prowadzić konstruktywną konwersację z obserwującym to całe zamieszanie gościem, dobrze, że był wyrozumiały. Efektem tej karkołomnej gimnastyki była pięknie pachnąca, ale niestety bardzo gorącą zupę, którą zaserwowałam Chłopakom na obiad... Chcecie o niej posłuchać?

1 łyżka oliwy z oliwek
1 cebula
3 ząbki czosnku
200g ryżu
200ml białego wina
200g grzybów leśnych (lub pieczarek)
1 pierś z kurczaka
2 litry bulionu drobiowego
sól, pieprz
parmezan

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz